Rigby .451
Rigby .451
Po obserwacji naszego kolegi , który bardzo dłuuugo " walczył " z Rigby , stwierdziłem , że też chcę mieć coś podobnego . Może niekoniecznie Rigby . W końcu są przecież inne karabiny. np. Creedmoor .45 z Palmetto , np. Underhammer .40 z Ardesy , czy Gibbs z DP ( w dwóch kalibrach .40 i .45 )
Zacząłem się rozglądać i rozpytywać . Underhammer Hillard leży jak złoto , dobrze wyważony , waży 5,4 kg , ale jak z niego strzelać na 100 m ? Hak na kolbie praktycznie to uniemożliwia .
Na 50m mam czym strzelać , na 100 nie . Więc ten odpadł w przedbiegach.
( Kiedyś była wersja z chwytem pistoletowym , ale po pierwsze teraz jest niedostępna , a po drugie kosztowała coś 6.000 PLN , a tyle to ja za karabin nie dam. )
Creedmoora z Palmetto nikt ze znajomych nie trzymał w rękach. Więc można tylko przypuszczać , że to dobry karabin ( Wojtek we Visierze wygrzebał , że przyzwoita broń ) . Przy krótkiej lufie nie będzie leciał " na pysk" . Więc może ten ?
Niestety szukanie nie przyniosło efektów , na giełdzie przez 1,5 roku widziałem 1 szt. , której nie udało mi się kupić .
Gibbs ? Dobrze leży ,ale wtedy kiedy się z nim położysz . Do pozycji stojącej , jest potrzebny duży i silny gość , który go utrzyma . Przy ciężarze 5,5 kg i długości 133 cm , leci do przodu . Miałem okazję parę razy strzelić z Markowego . I wszystko byłoby dobrze , gdyby nie te usilne dążenie lufy do spotkania z glebą .
( Jeszcze jedna zaleta tego karabinu . Wg mnie najlepszy wskaźnik ceny do jakości . Za stosunkowo rozsądne pieniądze , można mieć broń najwyższej światowej klasy )
Ale całkiem niedawno zauważyłem na e-gunie Rigby ! No to może jednak ten . Udało się . Jest już u mnie .
Po wstępnych oględzinach wiem , że :
- części są oryginalne , mają takie same numery
- lakier jaki we fabryce położyli , leży na nim do dzisiaj .
- dużo z niego strzelano ( ślady od wlotki na lufie )
- leży znakomicie
- jest bardzo lekki , 3,7 kg
- i wiem również , że poprzedni właściciel był barbarzyńcą .
tak wygląda
zbliżenie
osadzenie dioptera
diopter jest składany
chwyt pistoletowy
skromne zdobienia
próby
kaliber
i to co pozwala sądzić , że poprzedni właściciel ( właściciele ) , to barbarzyńca ( barbarzyńcy ) .
To co widać , to zarys gwintu , który pojawił się po trzech tygodniach szorowania . W pierwszej chwili jak zajrzałem do lufy zobaczyłem ołowianą gładź .Lufa była jak w Brown Bess-ie , może tylko kaliber mniejszy .
Wojtkowi pokazałem tą lufę , pooglądał , pociamkał i gul mu skoczył . Okazało się , że w lufie jest gwint typu rigby . Czyli przez przypadek kupiłem Rigby z gwintem rigby .
Sprzedał ten karabin , bo nie wiedział , że pod ołowiem jest prawdziwe złoto . Barbarzyńca jeden .
pimpek
P.S. Każdemu może inaczej dana broń leżeć , więc tym co pisałem proszę się nie kierować przy ewentualnym wyborze strzeladełka .
Zacząłem się rozglądać i rozpytywać . Underhammer Hillard leży jak złoto , dobrze wyważony , waży 5,4 kg , ale jak z niego strzelać na 100 m ? Hak na kolbie praktycznie to uniemożliwia .
Na 50m mam czym strzelać , na 100 nie . Więc ten odpadł w przedbiegach.
( Kiedyś była wersja z chwytem pistoletowym , ale po pierwsze teraz jest niedostępna , a po drugie kosztowała coś 6.000 PLN , a tyle to ja za karabin nie dam. )
Creedmoora z Palmetto nikt ze znajomych nie trzymał w rękach. Więc można tylko przypuszczać , że to dobry karabin ( Wojtek we Visierze wygrzebał , że przyzwoita broń ) . Przy krótkiej lufie nie będzie leciał " na pysk" . Więc może ten ?
Niestety szukanie nie przyniosło efektów , na giełdzie przez 1,5 roku widziałem 1 szt. , której nie udało mi się kupić .
Gibbs ? Dobrze leży ,ale wtedy kiedy się z nim położysz . Do pozycji stojącej , jest potrzebny duży i silny gość , który go utrzyma . Przy ciężarze 5,5 kg i długości 133 cm , leci do przodu . Miałem okazję parę razy strzelić z Markowego . I wszystko byłoby dobrze , gdyby nie te usilne dążenie lufy do spotkania z glebą .
( Jeszcze jedna zaleta tego karabinu . Wg mnie najlepszy wskaźnik ceny do jakości . Za stosunkowo rozsądne pieniądze , można mieć broń najwyższej światowej klasy )
Ale całkiem niedawno zauważyłem na e-gunie Rigby ! No to może jednak ten . Udało się . Jest już u mnie .
Po wstępnych oględzinach wiem , że :
- części są oryginalne , mają takie same numery
- lakier jaki we fabryce położyli , leży na nim do dzisiaj .
- dużo z niego strzelano ( ślady od wlotki na lufie )
- leży znakomicie
- jest bardzo lekki , 3,7 kg
- i wiem również , że poprzedni właściciel był barbarzyńcą .
tak wygląda
zbliżenie
osadzenie dioptera
diopter jest składany
chwyt pistoletowy
skromne zdobienia
próby
kaliber
i to co pozwala sądzić , że poprzedni właściciel ( właściciele ) , to barbarzyńca ( barbarzyńcy ) .
To co widać , to zarys gwintu , który pojawił się po trzech tygodniach szorowania . W pierwszej chwili jak zajrzałem do lufy zobaczyłem ołowianą gładź .Lufa była jak w Brown Bess-ie , może tylko kaliber mniejszy .
Wojtkowi pokazałem tą lufę , pooglądał , pociamkał i gul mu skoczył . Okazało się , że w lufie jest gwint typu rigby . Czyli przez przypadek kupiłem Rigby z gwintem rigby .
Sprzedał ten karabin , bo nie wiedział , że pod ołowiem jest prawdziwe złoto . Barbarzyńca jeden .
pimpek
P.S. Każdemu może inaczej dana broń leżeć , więc tym co pisałem proszę się nie kierować przy ewentualnym wyborze strzeladełka .
Ostatnio zmieniony sob 14.paź.2006 - 15:53 przez amadeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Stary bywalec
- Posty: 2304
- Rejestracja: czw 12.paź.2006 - 09:23
- Moja broń:
Re: Rigby .451
[quote="pimpek"]
To co widać , to zarys gwintu , który pojawił się po trzech tygodniach szorowania . W pierwszej chwili jak zajrzałem do lufy zobaczyłem ołowianą gładź .Lufa była jak w Brown Bess-ie , może tylko kaliber mniejszy ./[quote]
powinienes zmienic nick na ołówek bo sie ciebie trzymaja zaolowione lufy.
a karabin fajny.
To co widać , to zarys gwintu , który pojawił się po trzech tygodniach szorowania . W pierwszej chwili jak zajrzałem do lufy zobaczyłem ołowianą gładź .Lufa była jak w Brown Bess-ie , może tylko kaliber mniejszy ./[quote]
powinienes zmienic nick na ołówek bo sie ciebie trzymaja zaolowione lufy.
a karabin fajny.
Niemcy to faktycznie dziwny naród . W moim Gibbsie lufa była bez zarzutu. Ale kolbę i łoże pomalował jakimś drewnochronem i to wraz z metalowymi częściami, natomiast na blasze zamka wygrawerował napis Holland & Holland , nazwę angielskiej firmy produkującą broń za grube tysiące.Sprzedał ten karabin , bo nie wiedział , że pod ołowiem jest prawdziwe złoto . Barbarzyńca jeden .
Posiadanie rzeczy , która nie odwzajemnia miłości jest sprawą beznadziejną. I z tą myślą podjąłem decyzję , że się pozbędę Rigby-ego . Ileż można szorować tę zasraną lufę . Chyba strzelano z niego pociskami z antymonu i cyny , a ołów był tylko domieszką . Czyszczenie szło ( i idzie ) jak po grudzie .
Znalazłem chętnego , ale na wymianę . On dawał swój karabin ( bardzo dobry , rynkowa wartość ok. 700 EUR ) , a ja Rigby + Sibera ( wart ok. 550 EUR ) . Czyli zdecydowanie niekorzystna wymiana z mojej strony. Jednak nie miałem już siły patrzyć na tą broń i aspekt finansowy był mi zupełnie obojętny .
Doszło do wymiany .
Na następny dzień mój przyjaciel zadzwonił . Poprosił aby jednak tę wymianę cofnąć . Przyjrzał się dokładnie karabinowi i stwierdził , że jemu się taka wymiana nie bardzo opłaca . Nie mogłem odmówić .
No i znów miałem zgryz .
Trochę pocieszył mnie Wojtek ( Rusznik ) , że z takiej rury , to już śmiało można strzelać . Umówiliśmy się z tokarzem , na zrobienie koronki . Poszło szybko i sprawnie , ale pojawił sie całkiem nowy i nieoczekiwany problem . Otóż dopiero teraz było możliwe pomierzenie kalibru broni . I niespodzianka . Zamiast deklarowanych .451 jest .457 (11,60) . Czyli wiem , że będzie problem z kulami.
Dostałem jeszcze w Toruniu od Wojtka ( Samuela Hawkena ) 10 pocisków odlanych z kokili Lymana ( bardzo dziękuję ) , ale one były kalibrowane do wymiaru 11,40 . Są ok. 0,2 mm za małe .
Jednak nie mam innych .
Pojechaliśmy na strzelnicę , wstępnie ustawiliśmy przyrządy celownicze . Strzelamy . Wojtek na 100 m , a ja z mojego Rigby "od słupa" na 50 m .
I wyszło tak:
Zakreślone przestrzeliny + jedna dziura na lini 7 i 8 , na godz. 7 , to inna sprawa .
Pozostałe przestrzeliny są z Rigby .
Jest całkiem nieźle , a jeszcze dużo można poprawić .
Dokończyć czyszczenie lufy , dobrać pociski , zamontować nową muszkę .
Dostałem wiatr w żagle .
amadeusz
Znalazłem chętnego , ale na wymianę . On dawał swój karabin ( bardzo dobry , rynkowa wartość ok. 700 EUR ) , a ja Rigby + Sibera ( wart ok. 550 EUR ) . Czyli zdecydowanie niekorzystna wymiana z mojej strony. Jednak nie miałem już siły patrzyć na tą broń i aspekt finansowy był mi zupełnie obojętny .
Doszło do wymiany .
Na następny dzień mój przyjaciel zadzwonił . Poprosił aby jednak tę wymianę cofnąć . Przyjrzał się dokładnie karabinowi i stwierdził , że jemu się taka wymiana nie bardzo opłaca . Nie mogłem odmówić .
No i znów miałem zgryz .
Trochę pocieszył mnie Wojtek ( Rusznik ) , że z takiej rury , to już śmiało można strzelać . Umówiliśmy się z tokarzem , na zrobienie koronki . Poszło szybko i sprawnie , ale pojawił sie całkiem nowy i nieoczekiwany problem . Otóż dopiero teraz było możliwe pomierzenie kalibru broni . I niespodzianka . Zamiast deklarowanych .451 jest .457 (11,60) . Czyli wiem , że będzie problem z kulami.
Dostałem jeszcze w Toruniu od Wojtka ( Samuela Hawkena ) 10 pocisków odlanych z kokili Lymana ( bardzo dziękuję ) , ale one były kalibrowane do wymiaru 11,40 . Są ok. 0,2 mm za małe .
Jednak nie mam innych .
Pojechaliśmy na strzelnicę , wstępnie ustawiliśmy przyrządy celownicze . Strzelamy . Wojtek na 100 m , a ja z mojego Rigby "od słupa" na 50 m .
I wyszło tak:
Zakreślone przestrzeliny + jedna dziura na lini 7 i 8 , na godz. 7 , to inna sprawa .
Pozostałe przestrzeliny są z Rigby .
Jest całkiem nieźle , a jeszcze dużo można poprawić .
Dokończyć czyszczenie lufy , dobrać pociski , zamontować nową muszkę .
Dostałem wiatr w żagle .
amadeusz
Dobrze odlanego pocisko o odpowiednim kalibrze nie potrzeba przekalibrowywać, jeśli kleszcze są idealne to powinno być dobrze.457 to chyba trochę za mało . Nie ma co kalibrować .
A czy nie myślałeś Mariusz nad nową lufą ?
Z Hawkena Matcha powinna pasować jeśli idzie o gwint, a zewnętrznie da sie ją dorobić na odpowiedni kształt.
stal odpuszcza się po hartowaniu w około 300 st. , to wystarcza do zmiany jej struktury, zmienia się kształt ziaren kryształów na mniej ostry.
Celem odpuszczania jest usunięcie naprężeń hartowniczych oraz zmiana własności fizycznych zahartowanej stali, a przede wszystkim zmniejszenie twardości, a podniesienie udarności zahartowanej stali.
Odpuszczanie – jest zabiegiem cieplnym, któremu poddawana jest stal wcześniej zahartowana. Celem odpuszczania jest usunięcie naprężeń hartowniczych oraz zmiana własności fizycznych zahartowanej stali, a przede wszystkim zmniejszenie twardości, a podniesienie udarności zahartowanej stali.
Odpuszczanie polega na rozgrzaniu zahartowanego wcześniej przedmiotu do temperatury w granicach 150° do 650°C, przetrzymywaniu w tej temperaturze przez pewien czas, a następnie schłodzeniu. W czasie odpuszczania całość lub część martenzytu zawartego w zahartowanej stali rozpada się, wydzielając bardzo drobne ziarna cementytu, tworząc fazę zwaną sorbitem lub troostytem.
Rodzaje odpuszczania ze względu na temperaturę:
Odpuszczanie niskie
Przeprowadza się je w temperaturach w granicach 150° do 250°C. Celem jego jest usuniecie naprężeń hartowniczych, przy zachowaniu w strukturze wysokiego udziału martenzytu, a przez to zachowanie wysokiej twardości. Stosuje się przy narzędziach.
Odpuszczanie średnie
Przeprowadza się je w temperaturach w granicach 250° do 500°C. Stosowane w celu uzyskania wysokiej wytrzymałości i sprężystości przy znacznym obniżeniu twardości. Stosowane przy obróbce sprężyn, resorów, części mechanizmów pracujących na uderzenie np. młoty, części broni maszynowej, części samochodowych itp.
Odpuszczanie wysokie
Przeprowadza się je w temperaturach powyżej 500°C w celu uzyskania wysokiej wytrzymałości przy niskiej twardości. Stal odpuszczana wysoko nadaje się do obróbki skrawaniem.
Podczas odpuszczania występuje kruchość odpuszczania, którą dzielimy na:
kruchość odpuszczania I rodzaju i jest to kruchość nieodwracalna, zachodzi w zakresie temperatur 250-450°C, powoduje zmniejszenie odporności na pękanie kruchość odpuszczania II rodzaju i jest kruchościa odwracalną, zachodzi powyżej 500°C i powolnym chłodzeniu
Celem odpuszczania jest usunięcie naprężeń hartowniczych oraz zmiana własności fizycznych zahartowanej stali, a przede wszystkim zmniejszenie twardości, a podniesienie udarności zahartowanej stali.
Odpuszczanie – jest zabiegiem cieplnym, któremu poddawana jest stal wcześniej zahartowana. Celem odpuszczania jest usunięcie naprężeń hartowniczych oraz zmiana własności fizycznych zahartowanej stali, a przede wszystkim zmniejszenie twardości, a podniesienie udarności zahartowanej stali.
Odpuszczanie polega na rozgrzaniu zahartowanego wcześniej przedmiotu do temperatury w granicach 150° do 650°C, przetrzymywaniu w tej temperaturze przez pewien czas, a następnie schłodzeniu. W czasie odpuszczania całość lub część martenzytu zawartego w zahartowanej stali rozpada się, wydzielając bardzo drobne ziarna cementytu, tworząc fazę zwaną sorbitem lub troostytem.
Rodzaje odpuszczania ze względu na temperaturę:
Odpuszczanie niskie
Przeprowadza się je w temperaturach w granicach 150° do 250°C. Celem jego jest usuniecie naprężeń hartowniczych, przy zachowaniu w strukturze wysokiego udziału martenzytu, a przez to zachowanie wysokiej twardości. Stosuje się przy narzędziach.
Odpuszczanie średnie
Przeprowadza się je w temperaturach w granicach 250° do 500°C. Stosowane w celu uzyskania wysokiej wytrzymałości i sprężystości przy znacznym obniżeniu twardości. Stosowane przy obróbce sprężyn, resorów, części mechanizmów pracujących na uderzenie np. młoty, części broni maszynowej, części samochodowych itp.
Odpuszczanie wysokie
Przeprowadza się je w temperaturach powyżej 500°C w celu uzyskania wysokiej wytrzymałości przy niskiej twardości. Stal odpuszczana wysoko nadaje się do obróbki skrawaniem.
Podczas odpuszczania występuje kruchość odpuszczania, którą dzielimy na:
kruchość odpuszczania I rodzaju i jest to kruchość nieodwracalna, zachodzi w zakresie temperatur 250-450°C, powoduje zmniejszenie odporności na pękanie kruchość odpuszczania II rodzaju i jest kruchościa odwracalną, zachodzi powyżej 500°C i powolnym chłodzeniu
Ja bym się zgodził z tym , że gwint jest 9 polowy . O zarysie porozmawiamy za 2 miesiące .rusznik pisze:Jedno co chcialbym nadmienic na temat Marjuszowego Rigbiego to ze po przegladzie skoronkowanej lufy doszlem do wniosku ze gwint w tej lufie jest 9cio polowy o zwyklym zarysie gwintow i pol czyli nie jest to gwint Rigbiego o romboidalnych wystajacych polach i poligonalnych bruzdach :
amadeusz