Kolega
Derek sumiennie omówił praktycznie wszystkie trzpieniówki, włącznie z efemerydami. Po macoszemu potraktowana została tylko broń z Francji, która nie tylko jako pierwsza weszła na uzbrojenie ale i widziała najwięcej walki, od Algierii poczynając na wojnie sardyńskiej kończąc. Stanowiła uzbrojenie formacji elitarnych: strzelców pieszych oraz żuawów i miała udział w ich sławie. Dla kompletności tematu warto więc dodać słów kilka o francuskiej rodzinie trzpieniówek. Poza wspomnianym przez Dereka karabinem Mle 1846, obejmowała ona jeszcze trzy inne bronie.
Karabin (
carabine) Mle 1853 był bardzo podobny do Mle 1846, drobne różnice wynikały ze zmian technologii (np. mocowanie brandki). Obydwa karabiny były identyczne pod względem balistycznym i w praktyce ich nie rozróżniano. Posiadały takie same suwakowe celowniki do 1000 m i lufy kalibru 17.8 mm, długości 868 mm z czteropolowym gwintem o skręcie 2 m. Poniżej Mle 1846:

Gwint miał progresywną głębokość: 0.5 mm przy komorze i 0.3 mm u wylotu lufy. W komorze siedział hartowany trzpień o średnicy 9 mm i długości 38 mm.

Całości dopełniał stylowy bagnet-jatagan Mle 1842. W tej konfiguracji karabiny służyły do wojny sardyńskiej. Cechowały się większą celnością od broni Minie. Na system ekspansywny przerobiono obydwa karabiny dopiero w roku 1860, ale dla zachowania celności dano im wtedy specjalne pociski (
balle de chasseur Mle 1859). Były znacznie cięższe niż w piechocie (48 g vs 32 g, naważka 5 g vs 4.5 g).
Karabiny Mle 1846/1853 były popularne i rozpoznawalne jako uzbrojenie strzelców pieszych (
chasseurs a pied, wcześniej
chasseurs d'orleans). Mało znany natomiast jest
fusil Mle 1848 - pełnowymiarowy karabin w wariancie piechocińskim i woltyżerskim (1.475 i 1.421 m). Zewnętrznie broń ta jest prawie identyczne z podstawowym karabinem piechoty Mle 1842, jej dobrze widocznym atrybutem jest tylko nastawny celownik (do 800 m). Kaliber 18 mm, trzpień i gwint jak w Mle 1846:

Wyprodukowano testową partię. Nie zdecydowano się wprowadzić ich do regularnej piechoty ale w roku 1851 przydzielono stacjonującym w Algierii pułkom żuawów. Ta całkowicie ochotnicza, elitarna formacja lekkiej piechoty już wkrótce zawitała na Krymie i tam pokazała że umie z tej broni zrobić właściwy użytek. W późniejszym okresie uzbrojenie żuawów uzupełniono karabinami Mle 1846 i 1853. Oto zdjęcie z 1855 roku, pokazujące francuskiego żuawa i jego
fusil Mle 1848 pod Sewastopolem.

IMO najciekawszą francuską trzpieniówką był karabinek artylerii (
mousqueton d'artillerie) Mle 1829T:

Mierzył 0.958 m, ważył zaledwie 2.56 kg, lufa długości 600 mm miała kaliber 17.6 mm, szybki gwint o skręcie tylko 1.1 m i progresywnej głębokości 0.5- 0.2 mm. Trzpień krótszy - 30 mm. Celownik wieloszczerbinowy, do do 600 m:

Na zwarte szeregi piechoty i kawalerię artylerzyści mieli kartacze. Problemem byli podkradający się tyralierzy. Potrzebna była poręczna ale celna broń, pozwalająca trzymać tę plagę na dystans. Mle 1829T spełniał te wymogi. W armii francuskiej panował kult bagnetu. Aby zrekompensować skromną długość, dołożono potężny bagnet-jatagan - taki sam jak w Mle 1846/1853. Kanonierzy mogli użyć go do budowy szańców, cięcia faszyny, itp. prac saperskich. Wzmacniał też morale. O oryginalny Mle 1829T dzisiaj trudno gdyż w międzyczasie zostały one przerobione na system Minie (1829T bis). Te ostatnie wyglądają jednak praktycznie identyczne, zmienił się tylko celownik (na suwakowy) i wydłużyła lufa (o 2.6 cm). Nie zmieniono nawet pierwotnego, stożkowego kształtu głowicy pobojczyka. Oto tenże karabinek i jego bagnet w porównaniu z "kawaleryjskim" Sharpsem. Pobojczyk jest schowany głęboko bo jego kanał mija zamek i głęboko wchodzi w kolbę.

Personel artylerii był na o niebo wyższym poziomie niż liniowa piechota i można było przyjąć że ze "skomplikowaną" bronią sobie poradzi. To jednak nie w tej formacji karabinek zyskał sławę. Żuawi znaleźli bowiem sposób aby wyposażyć w niego swoich trębaczy, podoficerów, saperów, którym długi karabin przeszkadzałby w wypełnianiu ich głównych funkcji. Bagnet na pewno przypadł im do gustu. Z nałożonym jataganem karabinek wygląda groteskowo, nie sądzę jednak by w epoce ktoś odważył się naśmiewać z żuawa wymachującego czymś takim:

I tak karabinek Mle 1829T uczestniczył np. w słynnym szturmie kurhanu Małachowskiego. Na poniższym obrazie, z generałem MacMahon'em na zdobytym kurhanie, większość żuawów ma
fusil Mle 1848 z trójgraniastym bagnetem. Widać także podoficera uzbrojonego w Mle 1829T z nasadzonym jataganem:

Do wszystkich francuskich trzpieniówek stosowano tzw. pocisk podłużny z rowkami (
balle oblongue a cannelures), potocznie zwany pociskiem Tamisiera (
balle Tamisier). Miał długość 29 mm, kaliber 17.2 mm i ważył nominalnie 47.5 g:

Głowica z promieniem krzywizny 50 mm. Trzy rowki miały szerokość po 2.20 mm i głębokość 0.7 mm. Trzeba pamiętać że nie były to rowki smarownicze (smarowano owijkę), ale "aerodynamiczne". Ich celem były przesunięcie do tyłu środka oporu pocisku i jego stabilizacja. Warto zauważyć że pocisk ten miał coś ze współczesnego REALa, mianowicie podstawa i pierścienie rowków posiadały średnicę zmniejszoną (do 16.5 mm), co ułatwiało wprowadzanie pocisku do lufy. Poniżej pocisk Tamisiera znaleziony na pobojowisku pod Sewastopolem:

W karabinach stosowano naważkę 4.5 g prochu, natomiast w karabinku Mle 1829T - 3 g. Można sobie wyobrazić że z uwagi na małą masę karabinka pełna naważka dawałaby morderczy odrzut.
Trzpieniówki mógł skutecznie użyć żołnierz dobrze wyszkolony i inteligentny. Nie był to sprzęt dla oderwanego od pługa chłopa. Dlatego rekrutacja do strzelców pieszych była staranna i w dużym stopniu ochotnicza. Szkolenie tej formacji bardzo odbiegało od piechoty liniowej. Żołnierzom wykładano elementy balistyki, wielką wagę przykładano do umiejętności szacowania dystansów. Szczególnej uwadze instruktorów polecano naukę prawidłowego rozpęczania pocisków co powinno następować trzema miarowymi, pewnymi ale niezbyt gwałtownymi uderzeniami pobojczyka. Aczkolwiek zbyt mocne spęczanie psuło celność, uznawano je za mniejsze zło od spęczenia niedostatecznego. Oto ilustracja z podręcznika dla strzelców pieszych:

Na schemacie obrazującym tor lotu pocisku (
Fig. 1) nie zapomniano nawet o trzpieniu w lufie! Opisano mechaniczny przyrząd, wspomagający szacowanie odległości (
Fig. 2). Żołnierzy uczono samodzielnego wytwarzania patronów. Na wyposażeniu były brązowe, dziesięciokrotne (2x5) kokile do pocisków, z receptury odlewania skorzystałby niejeden współczesny, domorosły lejca. Odlany pocisk musiał mieć ostre krawędzie rowków, przechodzić przez sprawdzian 17.3 mm ale zatrzymywać się w sprawdzianie 17.1 mm. Patron składał się z dwóch trapezowych kawałków papieru i prostokątnego kartonika, do ich właściwego zwijania służył specjalny drewniany rdzeń (
Fig. 3) z kształtkami do formowania zakończeń (
Fig. 5, 6). Wyposażenia dopełniał drewniany trzpień-widelec (
Fig. 4), pomagający konfekcjonować patrony w paczuszki (6 patronów, 8 kapiszonów). Patrony natłuszczano smarem o składzie 4 części łoju i 1 część wosku. Rysunek pokazuje jeszcze budowę i rozmiary tarczy do ćwiczeń strzeleckich (
Fig. 7).