Derringer i inne takie
Derringer i inne takie
1) Kto z Kolegów wie, z jakiego kalibru derringera philadelphia zginął Pan Prezydent (boże broń kaczyń.)? Bidziński podaje, że .41, ale to chyba błąd druku, inni że .44 lub .45;
2) Zamierzam kupić sobie taką zabawkę - do niczego podobno się to nie nadaje poza właśnie zabawą, choć są ponoć tacy, co do tarczy strzelają; niechby się odezwali;
3) Ten d.ph. jest głównie z Ardesy, zdarzają się Uberti; czy ktoś wie więcej?
4) Generalnie derringerowcy odezwijcie się, niekoniecznie "filadelfijczycy".
2) Zamierzam kupić sobie taką zabawkę - do niczego podobno się to nie nadaje poza właśnie zabawą, choć są ponoć tacy, co do tarczy strzelają; niechby się odezwali;
3) Ten d.ph. jest głównie z Ardesy, zdarzają się Uberti; czy ktoś wie więcej?
4) Generalnie derringerowcy odezwijcie się, niekoniecznie "filadelfijczycy".
- George
- Bywalec
- Posty: 298
- Rejestracja: śr 18.paź.2006 - 07:44
- Lokalizacja: Północne Mazowsze
- Moja broń:
Maciek chyba się będzie brał za szulerke i potrzebny mu pistol w skarpetce, bo nie posądzam go o bardziej niecne cele. Lepiej pieprzem po oczach i spiepszać. Taka zabawka może nadawać się tylko do obrony na małą odległość. Strzelanie do tarczy może być niezłym wyzwaniem.
Toto nie ma przecież zadnych przyrządów celowniczych, albo ma śladowe.
Poza tym chwyt jest też symboliczny. Derringery są produkowane w różnych kalibrach od 31, 32 do 44 i 45. Te duże kalibry miały być skuteczne. Te mniejsze były w wersjach damskich, żeby kobita nie zemdlała po strzale.
Ja na twoim miejscu kupiłbym sobie salonowca i strzelał na strychu lub w garażu. Większa frajda, znakomita celność, niż takie pierdyknięcie z kieszonkowej armaty.
Są dostępne nawet w kalibrze 4,5 mm. Czyli można strzelać ze śrutu diabolo. Przy większej wprawie można z tego rozprawiać się z upierdliwymi muchami, tego prawo nie zabrania. Czyli przyjemne z pożytecznym.
Toto nie ma przecież zadnych przyrządów celowniczych, albo ma śladowe.
Poza tym chwyt jest też symboliczny. Derringery są produkowane w różnych kalibrach od 31, 32 do 44 i 45. Te duże kalibry miały być skuteczne. Te mniejsze były w wersjach damskich, żeby kobita nie zemdlała po strzale.
Ja na twoim miejscu kupiłbym sobie salonowca i strzelał na strychu lub w garażu. Większa frajda, znakomita celność, niż takie pierdyknięcie z kieszonkowej armaty.
Są dostępne nawet w kalibrze 4,5 mm. Czyli można strzelać ze śrutu diabolo. Przy większej wprawie można z tego rozprawiać się z upierdliwymi muchami, tego prawo nie zabrania. Czyli przyjemne z pożytecznym.
-
- Posty: 44
- Rejestracja: pn 26.lut.2007 - 18:45
- Moja broń:
-
- Stary bywalec
- Posty: 565
- Rejestracja: wt 24.paź.2006 - 12:35
- Lokalizacja: środek puszczy
- Moja broń:
Oczywiście Philadelphia się nadaje. Generalnie przepis mówi, że musi być konstrukcja przed 1900r., i kaliber większy niż .22, może być na scalaki lub odprzodowy, wsio rawno. Kilkulufowy też może być, np. pieprzniczka Sharpsa jest dopuszczona. Lufa nie dłuższa niż 3 cale.
Co do konkurencji, to już nie pamiętam dokładnie, trzeba przeczytac dokładnie regilamin CAS. W kazdym bądź razie strzela się z bliskiej odległości, bodaj do 3m, do balonów lub tarcz papierowych.
Apropos, pieprzniczka Sharpsa jest u nas jak najbardziej koszer (pat. 18 grudnia 1849 ), tylko chyba nikt nie robi replik.
Co do konkurencji, to już nie pamiętam dokładnie, trzeba przeczytac dokładnie regilamin CAS. W kazdym bądź razie strzela się z bliskiej odległości, bodaj do 3m, do balonów lub tarcz papierowych.
Apropos, pieprzniczka Sharpsa jest u nas jak najbardziej koszer (pat. 18 grudnia 1849 ), tylko chyba nikt nie robi replik.
Ale mnie się podoba derr. phil., także ze względu na otoczkę historyczną (od kuli z d.ph. zginął, jak wiadomo, Lincoln). Nówka z Ardesy kosztuje 95 euro w Niemczech, liczę, że Tomek mi sprowadzi używanego jeszcze taniej. O pieprzniczce napisałem, że obronna, bo to jednak kilka załadowanych luf. Nie wiedziałem, że mam sprzymierzeńca w kwestii posiadania kurdupelkowych pistolecików.
Ano nie strzelam, tylko go rozprawiczyłem, ale męczy mnie mycie, bo pedant jestem i wszystko muszę robić gruntownie aż do bólu, a ile się przy rozbieraniu nawkurzać trzeba! Przede wszystkim jednak w tzw. międzyczasie zakochałem sie w pistolcach. Miałem i strzelałem z Patriota, potem on poszedł do ludzi i od jakiegoś czasu strzelam (jak ze wszystkiego - rozrywkowo) z Charlsa Moore'a. Derringer to kontynuacja ciągu na pistolce. Marzy mi się jeszcze jakiś Kuchenreuter lub Sieber...
Ostatnio zmieniony wt 20.mar.2007 - 10:20 przez MaciekP, łącznie zmieniany 1 raz.