Jak umyc Colta - poradnik
- cpt.Nemo
- Stary bywalec
- Posty: 516
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 19:47
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Jak umyc Colta - poradnik
Troszkę o myciu i smarowaniu
Podczas pobytu na strzelnicy czasem może zajść potrzeba przeczyszczenia naszej broni, zanieczyszczona nagarem lufa może znacznie pogorszyć celność, a w broni jednostrzałowej ładowanej odprzodowo nawet uniemożliwić załadowanie pocisku.
My posiadacze rewolwerów jesteśmy w zdecydowanie uprzywilejowanej sytuacji. Łatwo zdejmowane lufy naszej broni są otwarte na przestrzał. Bęben także prosto zdjąć i wykręcając kominki uzyskujemy doskonały dostęp do jego wnętrza, nawet niewypał łatwo w ten sposób wypchnąć.
Przewód lufy przecieramy, w razie potrzeby, wyciorem zakończonym mosiężną szczotka, czy uchwytem na szmatkę lub pakuły z olejem albo bolcem z nakręconym filcowym przecierakiem.
Wnętrza bębna myć ani smarować w trakcie strzelania nie ma potrzeby, jedynie może zajść konieczność przeczyszczenia czy przesmarowania jego osi, aby przywrócić lekkość obrotów.
Posiadacze pistoletów i broni długiej mają nieco trudniej, ale oni zazwyczaj używają pocisków podkalibrowych owiniętych flejtuchem mocno nasączonym w smarowidle.
Najlepiej w strzelaniu sprawdzają się wszelakie smarowidła domowej produkcji oparte zazwyczaj na margarynie Plancie i wosku, czasem z dodatkiem oleju. Tak nasączona łata oraz czasem przybitka, przeczyszcza i przemywa lufę przy każdym strzale.
Już na strzelnicy, po zakończeniu strzelania warto choć troszkę zadbać antykorozyjnie o naszą broń.
Jest teraz uwalana resztkami smarów, okopcona produktami spalania czarnego prochu, w komorach ładunkowych bębna i w lufie sporo nagaru.
Wystarczy odrobina wilgoci aby ruszyła korozja.
Są takie strzelnice gdzie bron można umyć, są takie miejsca gdzie broń trzeba umyć.
Przypuśćmy że znajdujemy się na jakichś wyjazdowych zawodach lub innych strzelaninach które mogą potrwać kilka dni. Wtedy woda, szczotka, wycior, płyn do mycia naczyń i wszelakie smarowidła będą nam niezbędne.
W innych przypadkach możemy udać się do domu, gdzie warunki do mycia będą najlepsze.
Ja robię tak jak opiszę poniżej.
Po zakończeniu strzelania nawilżam nagar jakimś preparatem nie przejmując się zbytnio czy to będzie Ballistol, Brunox, K2 007, jakiś olej czy oliwka do broni. Nawilżam tym co mam pod ręką i co stosuje w danym momencie. Producent nie gra tu specjalnej roli. Dość dokładnie napylam płyn na wewnętrzna powierzchnię lufy, na wewnętrzne otwory bębna, na mechanizm w okolicach kurka i spustu. Owijam w szmatkę i niosę swoje żelastwo do domu.
Proste, twarde chłopy Dzikiego Zachodu mawiali : po strzelaninie umyj broń zanim się wysikasz.
Sporo w tym powiedzeniu prawdy, aczkolwiek jeśli z jakichkolwiek względów mycie nie może nastąpić natychmiast to zabezpieczona jednym z powyższych specyfików broń może troszkę poczekać. Nie zawilgocona broń przechowywana w suchym miejscu nie tak już prędko zacznie korodować, ale wystarczy odrobina wilgoci aby rdzawe plamy pojawiły się już nawet po minucie-dwu.
Dawne instrukcje wojskowe przewidywały porządne czyszczenie broni nawet w warunkach polowych. Mycie wodą potem wycieranie, suszenie i smarowanie. Smarowanie miało ważniejsze zadanie w ochronie przed korozją niż w smarowaniu zmniejszającym tarcie mechanizmów ruchomych. W przypadku braku smarów zalecano używanie łoju wołowego, tłustych boczków, bekonów, smalcu itp. Ważne aby metalowe elementy były porządnie natłuszczone.
O broń dbano bo i droga była i niejednokrotnie życie żołnierza od stanu jego broni bezpośrednio zależało.
Dziś mamy sytuację dosyć komfortową w porównaniu do tych XIX wiecznych żołnierzy. Rzekłbym że nawet nadmiar środków do konserwacji broni i łatwo zginąć w ich natłoku bo wybór jest ogromny. Aż trudno się zdecydować czego użyć...
Ja jestem zwolennikiem rzeczy najprostszych woda, najlepiej gorąca. Można sobie kupić lub skonstruować taka bardzo proste urządzenie podłączane pod wąż prysznica które zapewni wygodne płukanie lufy i bębna.
Można też myć je po prostu w misce, dodając do wody odrobinę płynu do mycia naczyń. Warto zwrócić uwagę aby nie był to płyn cytrynowy czy oparty na occie lub kwasie bo mógłby zaszkodzić oksydzie. W misce myjemy za pomocą plastikowej szczotki dokręconej do wyciora lub specjalnej szczotki włosianej do mycia próbówek.
No tak, ale zanim będziemy myć musi nastąpić czynność która najbardziej przeraża początkującego. Trzeba ten rewolwer jakoś rozebrać. Każdy z nas już wie że wybijając klin rozłączymy lufę i bęben z korpusem broni. I to umożliwia podstawowe mycie, wielu robi błąd i na tym poprzestaje. Robi błąd bo przedmuchy powodują porządne zabrudzenie wewnętrznego mechanizmu, a i spod kurka często spadają resztki kapiszonów które potrafią utrudnić pracę zamka aż do kompletnej jego blokady.
Demontaż rewolweru czarno prochowego jest prosty i nie wymaga żadnych specjalnych narzędzi poza śrubokrętem i kluczem do wykręcania kominków. Niewątpliwie zaskoczy nas mała ilość części które znajdziemy we wnętrzu obudowy.
Dobrze jest przygotować sobie jakąś tackę na której będziemy spokojnie mogli rozebrać nasz rewolwer nie martwiąc się ze jakaś śrubka nam ucieknie czy blaszka się zawieruszy.
Po zdjęciu lufy i bębna odkładamy je na bok i przystępujemy do dalszego demontażu.
Opuszczamy kurek i odkręcamy dobrze dopasowanym śrubokrętem dwie śruby umieszczone z tylu tuż przy osi kurka oraz jedną na dole rękojeści. Ostrożnie zdejmujemy rękojeść wraz z fragmentem jej metalowej obudowy.
wykrecamy te dwie sruby i trzecia na spodzie rekojesci
po wykreceniu tej trzeciej sruby mozemy zdjac rekojesc
tak zdejmujemy rekojesc
Drewniany element rękojeści można a nawet trzeba umyć jakimś płynem do konserwacji drewna, najlepiej opartym na wosku.
drewniane elementy czyscimy srodkami do drewna
Elementy mosiężne myjemy w odpowiednim do tego celu preparacie do konserwacji mosiądzu, choć są też i tacy którzy elementów mosiężnych niczym nie czyszczą uważając patynę za zupełnie ładną ozdobę. Decyzję pozostawiam Twojemu uznaniu.
elementy mosiezne czyscimy preparatem do mosiadzu
Teraz chwytamy broń w sposób pokazany na zdjęciu i odkręcamy 3 kolejne śrubki od spodu.
tak trzymamy bron odkrecajac dolna czesc szkieletu
Wygodniej rozpocząć od pojedynczej a potem te dwie razem.
odkrecamy trzy sruby
Zdejmujemy element ze sprężyną główną ( której nie musimy odkręcać ).
Zdejmujemy element ze sprezyna glowna, widok na otwarty zamek
Musimy wykręcić śrubę mocującą sprężynę dwupalczastą, pierwszy raz może być troszkę zapieczona więc radzę stosować dokładnie dopasowany śrubokręt.
zdejmujemy sprezyne dwupalczasta
Przyszła kolej na śrubki boczne. Ich wykręcenie umożliwia zdjęcie kolejno blokady bębna, cyngla i kurka.
musimy odkrecic te trzy sruby zaczynajac od dwu pierwszych
zdejmujemy blokade bebna i cyngiel
Warto zauważyć ze wyjmujemy zespół kurka wraz z popychaczem bębna i zamontowaną na stałe na nim sprężynką popychacza.
po odkreceniu trzeciej sruby zdejmujemy kurek wraz z mechanizmem obrotu bebna.
Odpowiednim kluczem wykręcamy kominki z bębna.
zdjety pierwszy kominek
Mamy wszystko „w proszku” jedynym elementem którego dotychczas nie zdemontowaliśmy jest pobojczyk, a właściwie praska do wciskania kul do bębna. Zrobiliśmy to celowo, bo łatwiej myć lufę gdy można ją trzymać w strumieniu gorącej wody za ów element.
Colt Navy rozlozony na czesci
Możemy przystąpić do mycia.
Powinniśmy pamiętać iż z racji wysokiej ochoty naszego sprzętu do rdzewienia musimy kolejne elementy myć w możliwie gorącej wodzie, aby potem szybko wysychały i po naoliwieniu były należycie zabezpieczone przed korozją.
Ja najpierw myję wszelkie drobiazgi, w tym wykręcone kominki za pomocą szczoteczki do zębów wodą z odrobiną płynu do mycia naczyń. Potem zalewam je gorącą woda aż się porządnie nagrzeją wodę odlewam a elementy wyrzucam na suchą ściereczkę i wycieram pozwalając im porządnie wyschnąć. Teraz tylko spryskuję środkiem smarującym i wypierającym wodę. Ostatnio robię to Brunoxem, ale Ballistol czy dowolny inny do konserwacji metalu powinien być dobry.
Następnym elementem do umycia jest korpus rewolweru, podobne traktowanie jak drobnych elementów.
Zostają najważniejsze części bęben i lufa.
Bęben myję w takim samym roztworze jak wszystkie inne części rewolweru szczoteczką do zębów oraz szczotką do mycia próbówek. Potem zwykłe już suszenie i smarowanie.
szczotki przydatne do mycia bebna i lufy
W razie potrzeby przy suszeniu można sobie dopomagać suszarką do włosów.
Pod strumieniem gorącej wody z kranu utrzymujemy lufę naszej broni, po wypłukaniu większości zanieczyszczeń rozpoczynamy szorowanie znane już z poprzednich elementów. Obserwujemy pod światło wnętrze lufy czy jest już wystarczająco czyste. Teraz porządnie nagrzewamy lufę w gorącej wodzie i suszenie, natłuszczanie oraz polerowanie wnętrza lufy wyciorem do uzyskania pełnej czystości i suchości.
Tym myjemy lufe, beben i reszte
Można teraz odkręcić od lufy zespół praski i odpowiednio go nasmarować wewnątrz smarem stałym.
po umyciu zaspolu lufy, odkrecamy i smarujemy elementy ruchome pobojczyka
Do montażu broni będzie nam potrzebna odrobina smaru odpornego na temperaturę. Może być to smar do przegubów samochodowych, smar grafitowy ewentualnie miedziany.
Ten smar zastosujemy do posmarowania gwintów kominków aby po wkręceniu i strzelaniu kominki nam się nie zapiekły. Podobny smar zastosujemy do posmarowania mechanizmów zamka, rolki na kurku „jeżdżącej” po sprężynie głównej, sprężyny popychacza bębna oraz osi bębna.
Wszystkie metalowe elementy zamka i rekojesci.
Montujemy bron w kolejności odwrotnej do demontażu zachowując kolejność czynności i staranność oraz pamiętając ze nic na siłę, odrobinę siły wymaga montowanie dolnej pokrywy zamka z osłoną cyngla z racji napięcia sprężyny głównej.
Wszelkie śruby dokręcamy z czuciem do lekkiego oporu. Gwinty śrub, przed wkręceniem, smarujemy smarem uniemożliwiającym zapiekanie – grafitowy, miedziany.
Kilkakrotnie napinając i spuszczając kurek obserwujemy prawidłowość pracy rewolweru. Jeśli wszystko w porządku odkładamy bron w suche miejsce.
Podczas pobytu na strzelnicy czasem może zajść potrzeba przeczyszczenia naszej broni, zanieczyszczona nagarem lufa może znacznie pogorszyć celność, a w broni jednostrzałowej ładowanej odprzodowo nawet uniemożliwić załadowanie pocisku.
My posiadacze rewolwerów jesteśmy w zdecydowanie uprzywilejowanej sytuacji. Łatwo zdejmowane lufy naszej broni są otwarte na przestrzał. Bęben także prosto zdjąć i wykręcając kominki uzyskujemy doskonały dostęp do jego wnętrza, nawet niewypał łatwo w ten sposób wypchnąć.
Przewód lufy przecieramy, w razie potrzeby, wyciorem zakończonym mosiężną szczotka, czy uchwytem na szmatkę lub pakuły z olejem albo bolcem z nakręconym filcowym przecierakiem.
Wnętrza bębna myć ani smarować w trakcie strzelania nie ma potrzeby, jedynie może zajść konieczność przeczyszczenia czy przesmarowania jego osi, aby przywrócić lekkość obrotów.
Posiadacze pistoletów i broni długiej mają nieco trudniej, ale oni zazwyczaj używają pocisków podkalibrowych owiniętych flejtuchem mocno nasączonym w smarowidle.
Najlepiej w strzelaniu sprawdzają się wszelakie smarowidła domowej produkcji oparte zazwyczaj na margarynie Plancie i wosku, czasem z dodatkiem oleju. Tak nasączona łata oraz czasem przybitka, przeczyszcza i przemywa lufę przy każdym strzale.
Już na strzelnicy, po zakończeniu strzelania warto choć troszkę zadbać antykorozyjnie o naszą broń.
Jest teraz uwalana resztkami smarów, okopcona produktami spalania czarnego prochu, w komorach ładunkowych bębna i w lufie sporo nagaru.
Wystarczy odrobina wilgoci aby ruszyła korozja.
Są takie strzelnice gdzie bron można umyć, są takie miejsca gdzie broń trzeba umyć.
Przypuśćmy że znajdujemy się na jakichś wyjazdowych zawodach lub innych strzelaninach które mogą potrwać kilka dni. Wtedy woda, szczotka, wycior, płyn do mycia naczyń i wszelakie smarowidła będą nam niezbędne.
W innych przypadkach możemy udać się do domu, gdzie warunki do mycia będą najlepsze.
Ja robię tak jak opiszę poniżej.
Po zakończeniu strzelania nawilżam nagar jakimś preparatem nie przejmując się zbytnio czy to będzie Ballistol, Brunox, K2 007, jakiś olej czy oliwka do broni. Nawilżam tym co mam pod ręką i co stosuje w danym momencie. Producent nie gra tu specjalnej roli. Dość dokładnie napylam płyn na wewnętrzna powierzchnię lufy, na wewnętrzne otwory bębna, na mechanizm w okolicach kurka i spustu. Owijam w szmatkę i niosę swoje żelastwo do domu.
Proste, twarde chłopy Dzikiego Zachodu mawiali : po strzelaninie umyj broń zanim się wysikasz.
Sporo w tym powiedzeniu prawdy, aczkolwiek jeśli z jakichkolwiek względów mycie nie może nastąpić natychmiast to zabezpieczona jednym z powyższych specyfików broń może troszkę poczekać. Nie zawilgocona broń przechowywana w suchym miejscu nie tak już prędko zacznie korodować, ale wystarczy odrobina wilgoci aby rdzawe plamy pojawiły się już nawet po minucie-dwu.
Dawne instrukcje wojskowe przewidywały porządne czyszczenie broni nawet w warunkach polowych. Mycie wodą potem wycieranie, suszenie i smarowanie. Smarowanie miało ważniejsze zadanie w ochronie przed korozją niż w smarowaniu zmniejszającym tarcie mechanizmów ruchomych. W przypadku braku smarów zalecano używanie łoju wołowego, tłustych boczków, bekonów, smalcu itp. Ważne aby metalowe elementy były porządnie natłuszczone.
O broń dbano bo i droga była i niejednokrotnie życie żołnierza od stanu jego broni bezpośrednio zależało.
Dziś mamy sytuację dosyć komfortową w porównaniu do tych XIX wiecznych żołnierzy. Rzekłbym że nawet nadmiar środków do konserwacji broni i łatwo zginąć w ich natłoku bo wybór jest ogromny. Aż trudno się zdecydować czego użyć...
Ja jestem zwolennikiem rzeczy najprostszych woda, najlepiej gorąca. Można sobie kupić lub skonstruować taka bardzo proste urządzenie podłączane pod wąż prysznica które zapewni wygodne płukanie lufy i bębna.
Można też myć je po prostu w misce, dodając do wody odrobinę płynu do mycia naczyń. Warto zwrócić uwagę aby nie był to płyn cytrynowy czy oparty na occie lub kwasie bo mógłby zaszkodzić oksydzie. W misce myjemy za pomocą plastikowej szczotki dokręconej do wyciora lub specjalnej szczotki włosianej do mycia próbówek.
No tak, ale zanim będziemy myć musi nastąpić czynność która najbardziej przeraża początkującego. Trzeba ten rewolwer jakoś rozebrać. Każdy z nas już wie że wybijając klin rozłączymy lufę i bęben z korpusem broni. I to umożliwia podstawowe mycie, wielu robi błąd i na tym poprzestaje. Robi błąd bo przedmuchy powodują porządne zabrudzenie wewnętrznego mechanizmu, a i spod kurka często spadają resztki kapiszonów które potrafią utrudnić pracę zamka aż do kompletnej jego blokady.
Demontaż rewolweru czarno prochowego jest prosty i nie wymaga żadnych specjalnych narzędzi poza śrubokrętem i kluczem do wykręcania kominków. Niewątpliwie zaskoczy nas mała ilość części które znajdziemy we wnętrzu obudowy.
Dobrze jest przygotować sobie jakąś tackę na której będziemy spokojnie mogli rozebrać nasz rewolwer nie martwiąc się ze jakaś śrubka nam ucieknie czy blaszka się zawieruszy.
Po zdjęciu lufy i bębna odkładamy je na bok i przystępujemy do dalszego demontażu.
Opuszczamy kurek i odkręcamy dobrze dopasowanym śrubokrętem dwie śruby umieszczone z tylu tuż przy osi kurka oraz jedną na dole rękojeści. Ostrożnie zdejmujemy rękojeść wraz z fragmentem jej metalowej obudowy.
wykrecamy te dwie sruby i trzecia na spodzie rekojesci
po wykreceniu tej trzeciej sruby mozemy zdjac rekojesc
tak zdejmujemy rekojesc
Drewniany element rękojeści można a nawet trzeba umyć jakimś płynem do konserwacji drewna, najlepiej opartym na wosku.
drewniane elementy czyscimy srodkami do drewna
Elementy mosiężne myjemy w odpowiednim do tego celu preparacie do konserwacji mosiądzu, choć są też i tacy którzy elementów mosiężnych niczym nie czyszczą uważając patynę za zupełnie ładną ozdobę. Decyzję pozostawiam Twojemu uznaniu.
elementy mosiezne czyscimy preparatem do mosiadzu
Teraz chwytamy broń w sposób pokazany na zdjęciu i odkręcamy 3 kolejne śrubki od spodu.
tak trzymamy bron odkrecajac dolna czesc szkieletu
Wygodniej rozpocząć od pojedynczej a potem te dwie razem.
odkrecamy trzy sruby
Zdejmujemy element ze sprężyną główną ( której nie musimy odkręcać ).
Zdejmujemy element ze sprezyna glowna, widok na otwarty zamek
Musimy wykręcić śrubę mocującą sprężynę dwupalczastą, pierwszy raz może być troszkę zapieczona więc radzę stosować dokładnie dopasowany śrubokręt.
zdejmujemy sprezyne dwupalczasta
Przyszła kolej na śrubki boczne. Ich wykręcenie umożliwia zdjęcie kolejno blokady bębna, cyngla i kurka.
musimy odkrecic te trzy sruby zaczynajac od dwu pierwszych
zdejmujemy blokade bebna i cyngiel
Warto zauważyć ze wyjmujemy zespół kurka wraz z popychaczem bębna i zamontowaną na stałe na nim sprężynką popychacza.
po odkreceniu trzeciej sruby zdejmujemy kurek wraz z mechanizmem obrotu bebna.
Odpowiednim kluczem wykręcamy kominki z bębna.
zdjety pierwszy kominek
Mamy wszystko „w proszku” jedynym elementem którego dotychczas nie zdemontowaliśmy jest pobojczyk, a właściwie praska do wciskania kul do bębna. Zrobiliśmy to celowo, bo łatwiej myć lufę gdy można ją trzymać w strumieniu gorącej wody za ów element.
Colt Navy rozlozony na czesci
Możemy przystąpić do mycia.
Powinniśmy pamiętać iż z racji wysokiej ochoty naszego sprzętu do rdzewienia musimy kolejne elementy myć w możliwie gorącej wodzie, aby potem szybko wysychały i po naoliwieniu były należycie zabezpieczone przed korozją.
Ja najpierw myję wszelkie drobiazgi, w tym wykręcone kominki za pomocą szczoteczki do zębów wodą z odrobiną płynu do mycia naczyń. Potem zalewam je gorącą woda aż się porządnie nagrzeją wodę odlewam a elementy wyrzucam na suchą ściereczkę i wycieram pozwalając im porządnie wyschnąć. Teraz tylko spryskuję środkiem smarującym i wypierającym wodę. Ostatnio robię to Brunoxem, ale Ballistol czy dowolny inny do konserwacji metalu powinien być dobry.
Następnym elementem do umycia jest korpus rewolweru, podobne traktowanie jak drobnych elementów.
Zostają najważniejsze części bęben i lufa.
Bęben myję w takim samym roztworze jak wszystkie inne części rewolweru szczoteczką do zębów oraz szczotką do mycia próbówek. Potem zwykłe już suszenie i smarowanie.
szczotki przydatne do mycia bebna i lufy
W razie potrzeby przy suszeniu można sobie dopomagać suszarką do włosów.
Pod strumieniem gorącej wody z kranu utrzymujemy lufę naszej broni, po wypłukaniu większości zanieczyszczeń rozpoczynamy szorowanie znane już z poprzednich elementów. Obserwujemy pod światło wnętrze lufy czy jest już wystarczająco czyste. Teraz porządnie nagrzewamy lufę w gorącej wodzie i suszenie, natłuszczanie oraz polerowanie wnętrza lufy wyciorem do uzyskania pełnej czystości i suchości.
Tym myjemy lufe, beben i reszte
Można teraz odkręcić od lufy zespół praski i odpowiednio go nasmarować wewnątrz smarem stałym.
po umyciu zaspolu lufy, odkrecamy i smarujemy elementy ruchome pobojczyka
Do montażu broni będzie nam potrzebna odrobina smaru odpornego na temperaturę. Może być to smar do przegubów samochodowych, smar grafitowy ewentualnie miedziany.
Ten smar zastosujemy do posmarowania gwintów kominków aby po wkręceniu i strzelaniu kominki nam się nie zapiekły. Podobny smar zastosujemy do posmarowania mechanizmów zamka, rolki na kurku „jeżdżącej” po sprężynie głównej, sprężyny popychacza bębna oraz osi bębna.
Wszystkie metalowe elementy zamka i rekojesci.
Montujemy bron w kolejności odwrotnej do demontażu zachowując kolejność czynności i staranność oraz pamiętając ze nic na siłę, odrobinę siły wymaga montowanie dolnej pokrywy zamka z osłoną cyngla z racji napięcia sprężyny głównej.
Wszelkie śruby dokręcamy z czuciem do lekkiego oporu. Gwinty śrub, przed wkręceniem, smarujemy smarem uniemożliwiającym zapiekanie – grafitowy, miedziany.
Kilkakrotnie napinając i spuszczając kurek obserwujemy prawidłowość pracy rewolweru. Jeśli wszystko w porządku odkładamy bron w suche miejsce.
- Smoking Gun
- Bywalec
- Posty: 443
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 15:12
- Lokalizacja: Trójmiasto (no prawie)
- Moja broń:
- Jankesszuwarek
- Bywalec
- Posty: 155
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:22
- Lokalizacja: Trójmiasto
- Moja broń:
- Smoking Gun
- Bywalec
- Posty: 443
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 15:12
- Lokalizacja: Trójmiasto (no prawie)
- Moja broń:
- cpt.Nemo
- Stary bywalec
- Posty: 516
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 19:47
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Ja sadze, ze ta srubka pelni dwie role. Jedna to za pomoca podkladek pod nia mozna regulowac glebokosc na jaka powinien dac sie wcisnac klin, czyli pilnuje aby klin sie zbyt szybko nie zuzyl jak ktos gorliwy za mocno go bedzie wbijal ( ja wciskam palcem, ewentualnie leciutko dobijam mloteczkiem} i druga rola to zabezpieczenie klina po wycisnieciu przed wypadnieciem. Natomiast nie musze jej wykrecac aby wyjac klin calkowicie bo wystarczy reka pokonac zatrzask klina. Natomista jesli Ty musisz ja luzowac za kazdym razem to nie wiem co jest tego przyczyna ?MaciekP pisze:więc nie sadzę, żeby ona była tylko dekoracyjna, czyż nie tak ob. Nemo?
Moze tak ma byc a moze sruba ma niecentryczny czy troche za duzy leb ?
Nie sadze zeby konstruktorowi chodzilo o dolozenie kolejnej czynnosci do zdejmowania lufy ?
Moj angielski nie pozwala mi na swobodne zadanie tego typu pytan na amerykanskich forach
Ad.MaciekP - na pewno jest u ciebie za duża żrednica łba tej śruby.Przyjrzyj się dobrze czy nie opiera się na krawędziach wyfrezowania pod sprężynę klina.Jeżeli tak jest to jest niedobrze bo klin ma się opierać z jednej strony na wycięciu w osi a z drugiej strony na wycięciu w ,,konsoli'' pod lufą.Ta śruba służy tylko tak jak pisze Nemo - aby klin się nie zgubił i ewentualnie do tej drugiej funkcji(głębokość jego wbicia).
Co do klinów i ich twardości to wczoraj miałem Colta Sherifa do małej poprawki i przekonałem się na własnej niejako dłoni - tak zahartowanego klina jeszcze nie spotkałem.Na pewno przynajmniej w tym egzemplarzu on się nigdy nie zużyje No chyba ze pęknie przy mocniejszym wbijaniu(firma Pietta jakby kogo interesowało)
Co do klinów i ich twardości to wczoraj miałem Colta Sherifa do małej poprawki i przekonałem się na własnej niejako dłoni - tak zahartowanego klina jeszcze nie spotkałem.Na pewno przynajmniej w tym egzemplarzu on się nigdy nie zużyje No chyba ze pęknie przy mocniejszym wbijaniu(firma Pietta jakby kogo interesowało)