Kierowany w miarę świeżym wpisem w temacie >Humor<, zajrzałem tam licząc na wyrafinowane poczucie humoru jego gości. Czytając zamieszczone w nim dowcipy przypomniał mi się znany chyba wszystkim sławny wykład prof. Miodka o wszechobecnym w naszym ojczystym języku słowie „kurwa”. Otóż słowo to w odróżnieniu od klasycznego „kurwa mać” dawno już zatraciło znaczenie przekleństwa, wtrącane w zdaniu daje czas mówiącemu na dobranie brakującego słowa, na zebranie myśli, na udowodnieniu samemu sobie, że to co mówi, ma głęboki sens i jest w istocie takim samym przerywnikiem, jak idiotyczne „proszę ciebie” nie mające nic wspólnego z okazywaniem rozmówcy szacunku, jak „rozumiesz?” które wcale nie oznacza, że jest traktowany jak kretyn nie nadążający za naszym tokiem rozumowania, jak „nie?” coraz częściej używane z niewiadomej przyczyny na końcu każdego zdania. Te słowa-zwroty nie mające żadnego uzasadnienia lingwistycznego, powodują jedynie bełkot wypowiedzi irytując co wrażliwszego słuchacza: jak kapiąca woda z kranu, jak zawieszające się WINDOWS, jak odgłos pracującej kosiarki sąsiada w upalne niedzielne popołudnie.
Wydaje mi się, że Profesor Miodek w swoich rozważaniach pominął dość istotna funkcje, jaką słowo „kurwa” nabrało w spauperyzowanym kulturowo świecie. Otóż obecnie wystarczy wpleść je w zakończenie banalnej, często głupiej i nieciekawej historii, aby w przekonaniu mówiącego zamienić opowiadane zdarzenie w arcyzabawną anegdotę mającą wszelkie znamiona świetnego dowcipu, który w pełni zasługuje, aby podzielić się nim z innymi. Rechot rozbawionych słuchaczy jest przeważnie odbierany jako zasłużona nagrodą za doskonałe poczucie humoru.
Na jednym z ostatnich spotkań czarnoprochowych do grupy rozmawiających osób podszedł nieznany mi osobnik i bezceremonialnie włączył się do dyskusji wplatając w z trudem dobierane słowa naszą „kurwę”, co szło mu już znacznie lepiej. Na zwróconą w delikatny sposób uwagę, że mógłby choćby z powodu obecności pań nieco staranniej dobierać słowa, mój nowy kolega zaczerwienił się, przeprosił i wytłumaczył, że on inaczej mówić nie potrafi. I odszedł. Wtedy zrobiło mi się głupio, bowiem odniosłem wrażenie, że jego nieco monotematyczne słownictwo tak naprawdę tylko mnie przeszkadzało, czyli to raczej ja powinienem odejść. I tym smutno-filozoficznym akcentem kończę kurwa moje dywagacje, nie?
Sławne już „spieprzaj dziadu”, czy perełki niebywałej erudycji redaktorów Durczoka i Lisa są najlepszym dowodem, że PGRowski savoir-vivre zawitał na stałe na salonach. Czas już chyba umierać.
Humor znad Wisły, czyli "strzecha" na salonach.
- Samuel Hawken
- Bywalec
- Posty: 195
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:38
- Lokalizacja: Bractwo Kurkowe Strzelców Czarnoprochowych Straży Zamkowej w Czersku
- Moja broń:
- Samuel Hawken
- Bywalec
- Posty: 195
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:38
- Lokalizacja: Bractwo Kurkowe Strzelców Czarnoprochowych Straży Zamkowej w Czersku
- Moja broń:
Warszawa, Górny Mokotów, sobota, wczesne południe. Chodnikiem idą trzej młodzi mężczyźni, głowy ogolone według obowiązującej w środowisku mody, chód niepewny, choć agresywny. Głośno porozumiewają się za pomocą nieartykułownych, prawie zwierzęcych dźwięków. Tylko „kurwy” są wyraźne, soczyste, wypieszczone. Nagle jeden z nich zatrzymuje się obok zaparkowanego skutera i zaczyna go kopać. Pojazd przewraca się, słychać odgłos tłukącego się szkła, zgrzyt blachy o powierzchnię chodnika. Pozostali wybuchają szczerym śmiechem. Świetna zabawa.
-
- Bywalec
- Posty: 178
- Rejestracja: pt 10.maja.2019 - 14:10
- Moja broń: brak
Re: Humor znad Wisły, czyli "strzecha" na salonach.
A skuter? Co na to poszkodowany skuter?! Spalonym olleum w nich nie bluznął? luzami wszelakiemi w proteście nie zaklekotał? Z tłumika odchrypniętymi złogami w genitelmanów nie charchnął? Kwasem z ulewającego się właśnie akku po oczach młotom nie bryzgnął?



Re: Humor znad Wisły, czyli "strzecha" na salonach.
PosiadaczProcy mieni się iście jako mądrością przemawiający Wspaniały Stanisław Lem Złotousty, w swym monolog, słowami władający niczym buzdyganem w słońcu się skrzącym lub innym morgensternem gwiezdzistym, a nie tylko delikatną, acz dalekosiężną procą...
-
- Bywalec
- Posty: 178
- Rejestracja: pt 10.maja.2019 - 14:10
- Moja broń: brak
Re: Humor znad Wisły, czyli "strzecha" na salonach.
Mimo powyższego kwiecistego wywodu pozostaję nieutulony w żalu iż koszmarnie marnie został przez acana doceniony kunszt wypowiedzi mej czystej potoczystej wobec czego domagam się stosownej powyższemu niedostatkowi panegirycznej rekompensaty... przy braku słów jaki acana mógł dopaść w tym momencie jako dający mi satysfakcję zamiennik może być 200g CP...DynFryd pisze: czw 05.gru.2019 - 23:41 PosiadaczProcy mieni się iście jako mądrością przemawiający Wspaniały Stanisław Lem Złotousty, w swym monolog, słowami władający niczym buzdyganem w słońcu się skrzącym lub innym morgensternem gwiezdzistym, a nie tylko delikatną, acz dalekosiężną procą...


