Toruń - Przegląd Artylerii i Turniej Czarnoprochowy
- Samuel Hawken
- Bywalec
- Posty: 195
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:38
- Lokalizacja: Bractwo Kurkowe Strzelców Czarnoprochowych Straży Zamkowej w Czersku
- Moja broń:
Drogi Łuczniku, za zaproszenie na orzechówkę bardzo dziękuję, podejrzewam jednak, że jeśli tę „małmazję” przetrzymałeś od zeszłego roku, to wychwalane przez Ciebie jej zalety smakowe są dla mnie mocno podejrzane. Coś mi się widzi, że to trochę tak, jak z bawełną Yossarina.
Chęć przekazania mojego programu w dobre ręce podtrzymuje, jednak chciałbym mieć nadzór nad jego dalszym losem, dlatego wolałbym jego dystrybucji na żywioł nie puszczać. Jeśli jest ktoś zainteresowany jego wykorzystaniem na strzelnicy, to proszę o informacje na PW.
Chęć przekazania mojego programu w dobre ręce podtrzymuje, jednak chciałbym mieć nadzór nad jego dalszym losem, dlatego wolałbym jego dystrybucji na żywioł nie puszczać. Jeśli jest ktoś zainteresowany jego wykorzystaniem na strzelnicy, to proszę o informacje na PW.
-
- Stary bywalec
- Posty: 2304
- Rejestracja: czw 12.paź.2006 - 09:23
- Moja broń:
Z czego ją robisz? Ja robię z czereśni czarnych, dzikich i przejrzałych (powiedzmy dobrze dojrzałych) oraz ze spirytusu, ale "prawdziwego" mocnego. Z gąsiora przelewam po miesiącu i dodaniu cukru do butelki z gruszką w środku (niestety ze względu na problem z "wyprodukowaniem" butelki z uwięzioną wewnątrz gruchą mam tylko 1 taką butelkę, reszta idzie do zwykłych butli). Dodaję też trochę rozbitych pestek wiśni do smakumackra pisze:Hmmm... zawsze mi sie wydawalo, ze im bardziej nalewka odstala, tym lepsza. Ja wlasnie bede zlewal ratafie, ktora zaczalem robic w maju zeszlego roku, a pic ja bedzie mozna dopiero jesienia
Akurat ratafie robilem w zeszlym roku po raz pierwszy. Do gasiorka poszla wiekszosc sezonowych owocow: truskawki, czeresnie, wisnie, czarne jagody, pigwa (nie pigwowiec), porzeczki i cos tam jeszcze. W grudniu doszla jarzebina. Wszystko to stalo 6 miesiecy zalane 70 procentowym spirytusem. Po zlaniu zasypie owoce cukrem i bedzie drugi sort
- Samuel Hawken
- Bywalec
- Posty: 195
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:38
- Lokalizacja: Bractwo Kurkowe Strzelców Czarnoprochowych Straży Zamkowej w Czersku
- Moja broń:
Drodzy Koledzy, skoro w temacie "Toruń - Przegląd Artylerii i Turniej Czarnoprochowy" poruszyliście bliski każdemu strzelcowi czarnoprochowemu temat nalewek, to rad bym usłyszeć Waszą opinię na temat naszej czerskiej wisniówki, którą niektórzy z Was mieli okazję skosztować zarówno w Warce, jak i Toruniu. Chciałbym jednoczesnie zwrócić Wam uwagę, że udało nam się urzeczywistnić zaczarowaną "flaszke niewypitkę" z bajki Ewy Szelburg-Zarębiny "Kije samobije", gdyż pomimo dwóch dużych imprez i chrztu armaty flaszeczka nadal jest pełna.
- Samuel Hawken
- Bywalec
- Posty: 195
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:38
- Lokalizacja: Bractwo Kurkowe Strzelców Czarnoprochowych Straży Zamkowej w Czersku
- Moja broń:
Była doskonała? Ona cały czas jest doskonała!
Ostatnio zmieniony czw 28.cze.2007 - 22:04 przez Samuel Hawken, łącznie zmieniany 1 raz.
Wiśniówka Bracka jest bardzo dobra. Tak jak Maciek pisze pestki robią swoje. Pestki mają kwas pruski więc ułatwiają rozkład wątroby ale ja je dodaję nawet do czereśniówki (ratafii) oczywiście uprzednio rozbite w moździerzu. Piołunówka (Absynt) - dobra na układ trawienny (zakazana we Francji i w Szwajcarii) nadużywana ponoć wywołuje ciężkie zaburzenia psychiczne - zatem zawsze coś na jedno pomaga a na drugie ... Dodatek do wiśniówki rumu na pewno jej natomiast nie zaszkodził. Ja uważam, że wiśniówka winna mieć raczej głęboki aromat tak więc dodatek cynamonu, goździków i 1 - 2 lasek wannilii nie zaszkodzi
O pierwszej części zdania to ja mogę powiedzieć dużo, natomiast o aromacie można pogadać z Witkiem który wiózł mnie do domu a ja ziałem tym aromatem prawie do wieczora co i moja żona poświadczyć może.Byla doskonala, pestek tyle ile trzeba, o mocnym aromacie
Obiecaliśmy solennie zostawić coś na dnie dla Czesa, ale się nie udało.
- Samuel Hawken
- Bywalec
- Posty: 195
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:38
- Lokalizacja: Bractwo Kurkowe Strzelców Czarnoprochowych Straży Zamkowej w Czersku
- Moja broń:
- Samuel Hawken
- Bywalec
- Posty: 195
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 20:38
- Lokalizacja: Bractwo Kurkowe Strzelców Czarnoprochowych Straży Zamkowej w Czersku
- Moja broń:
MaćkuP, w wyniku fiaska ryzykownej spekulacji bohater książki „Paragraf 22” stał się właścicielem sporej ilości bawełny. Chcąc jej się pozbyć, wymyślał różne sposoby na sprzedaż tego kłopotliwego towaru, jednym z jego pomysłów było oblanie bawełny czekoladą i próba sprzedaży jej jako łakoci.
Widzę tu pewną analogię do łucznikowej orzechówki, która w pierwotnej wersji była niczego sobie prochówką. W domu moich dziadków nalewka na zielonych orzechach była traktowana jako wyśmienite lekarstwo na zaburzenia żołądkowe i jej miejsce było w domowej apteczce między mieszanką ziołową nr 5 magistra Wolskiego, a holagogą. Jak dobrze pamiętam, nigdy dziadkowi nie przyszło do głowy, aby częstować nią gości, co innego moja babka, jeśli tylko ktoś z domowników skarżył się na kłopoty z żołądkiem, babcia natychmiast przynosiła z apteczki tę nalewkę i namawiała cierpiącego na jej wypicie. Oczywiście nie dotyczyło to dzieci, dla nas na podstawie reakcji dorosłych po jej wypiciu była synonimem najbardziej obrzydliwego lekarstwa, porównywanego tylko do znanej nam rycyny. Już jako dorosły spróbowałem kiedyś takiej nalewki i doszedłem do wniosku, że pomimo wspomnianej rycyny miałem jednak udane dzieciństwo.
Widzę tu pewną analogię do łucznikowej orzechówki, która w pierwotnej wersji była niczego sobie prochówką. W domu moich dziadków nalewka na zielonych orzechach była traktowana jako wyśmienite lekarstwo na zaburzenia żołądkowe i jej miejsce było w domowej apteczce między mieszanką ziołową nr 5 magistra Wolskiego, a holagogą. Jak dobrze pamiętam, nigdy dziadkowi nie przyszło do głowy, aby częstować nią gości, co innego moja babka, jeśli tylko ktoś z domowników skarżył się na kłopoty z żołądkiem, babcia natychmiast przynosiła z apteczki tę nalewkę i namawiała cierpiącego na jej wypicie. Oczywiście nie dotyczyło to dzieci, dla nas na podstawie reakcji dorosłych po jej wypiciu była synonimem najbardziej obrzydliwego lekarstwa, porównywanego tylko do znanej nam rycyny. Już jako dorosły spróbowałem kiedyś takiej nalewki i doszedłem do wniosku, że pomimo wspomnianej rycyny miałem jednak udane dzieciństwo.