Colt Walker (moja pierwsza broń CP)
-
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz 15.paź.2006 - 22:58
- Moja broń:
Radość z czyszczenia
Myśliwi: dokarmiają, pielęgnują i czasem strzelają. Podobnie my: pucujemy, odlewamy, ważymy i od czasu do czasu strzelamy. Swoje przemyślenia dotyczące pucowania Walkera zawarłem w kolejnym odcinku mojego blogu - http://super.cal.pl/.
Niestety jestem w trakcie przeprowadzki z G do W i opuścilem zajęcia obowiązkowe na Jaśkowej w ostatnią sobotę. W G będę pojutrze około południa, będę testował kule o róznych wagach ( z jednej paczki różnice wagi nawet 1g) we współpracy z różnymi naważkami. Jeżeli ktoś będzie to fajnie. Pozdro
Niestety jestem w trakcie przeprowadzki z G do W i opuścilem zajęcia obowiązkowe na Jaśkowej w ostatnią sobotę. W G będę pojutrze około południa, będę testował kule o róznych wagach ( z jednej paczki różnice wagi nawet 1g) we współpracy z różnymi naważkami. Jeżeli ktoś będzie to fajnie. Pozdro
Przeczytałem na Twoim blogu o pucowaniu Walkera. Po każdym strzelaniu z mojego navy .36 myję - poza lufą, bębnem z kominkami, kurkiem i w ogóle zewnętrznościami - także wątpia, czyli: gorącą parę z myjki ciśnieniowej tryskam do środka, aż zrobi się mocno nagrzane, następnie szybko pakuję co najmniej 5 ml denaturatu ze strzykawki i pozostawiam do obcieknięcia, a w końcu szprycuję w środku brunxoem (pojemnik ma cienką dyszę) lub podobnym aerozolem i gotów. Piszę tutaj o tym z uporem maniaka, bo ta metoda pozwala uniknąć zbyt częstego i niepotrzebnego rozkręcania zespołu zamek-kolba (gwinty tych śrub nie są wieczne), daje natomiast gwarancję, że wewnątrz nie zbiera się syf z przedmuchów. Może to byłoby dobre dla Twojego Walkera?
Przedmuchiwanie wnętrzności
Metoda wydaje się być ciekawa. Spróbuję ją zastosować a następnie rozkręcę rewolwer i sprawdzę czy to coś daje.
Tylko myjkę parową z dyszami musisz kupić, jakieś 4-5 dych (ona ponadto, z wyłączeniem sumienia, czyści wszystko: dywany, galazury, kible itp., a jaka żona czy dziewczyna szczęśliwa!); tej droższej nie ma sensu. Przy takich ablucjach rozkręciłem kiedyś dokumentnie, niepotrzebnie, jak się okazało, swojego navika, syfu było tyle, co kot napłakał, ale przynajmniej się zapoznałem, co on w środku ma, i tyle.
Przedmuchiwanie parą i wcześniejsze czynności
Zrobiłem jak napisałem wcześniej, dzisiaj po strzelaniu podczas mycia dodatkowo nadmuchałem pary do wnętrzności i wtrysnąłem BRUNOX. Po kilku takich zabiegach, czyli ok 300 strzałach rozmontuję mechanizmy i zobaczę czy nie rdzewieją. Te 300 strzałów to optymizm, bo jeżeli wpadną do środka szczątki kapiszonów to rozkręcę wcześniej.
Dzisiaj po rozstrzelaniu kilku tarcz zabrałem się za pieńki i polana, które stały opodal. W typowe polano (takie jak do kominka) z Walkera trafia się na 25m za każdym razem, co jest bardzo radosne
Po załadowaniu Walkera prochem "do pełna", czyli tak aby jeszcze dała się wbić kula (okrągła) sprawdziłem jego moc "obalającą" na pieńku - ok. 35 cm średnicy i wysokości około 0,5. Pieniek był mokry, bo stał na deszczu. Odpaliłem do niego z jakichś 5 metrów. Huk (piękny), dym i ogień i... nic ! Kolega stojący obok stwierdził "nie trafiłeś" - co oczywiście nie mogło być prawdą. Po obadaniu pieńka znaleźliśmy w nim, dokładnie centralnie wydrążony otwór. Niestety, otwór nie był na wylot, ani też nie było na jego dnie kuli. Miał głębokość jakieś 2,5 cm. Jestem nieco zaskoczony takim wynikiem przy naważce typu "ile dała fabryka". Pieniek nie został rozłupany (jak to w opowieściach) a mówiąc szczerze, nawet nie drgnął przy trafieniu ! Kula miała raczej nędzną energię. Nadmienię, że strzelam kulami .457, czyli dosyć sporo nadkalibrowymi. Jeżeli energia kuli byłaby proporcjonalna do huku, to pieniek zaiste powinien zostać rozłupany lub przynajmniej przedziurawiony - a tu zaskoczenie, huk wielki i efekt taki sam jak przy 1,2g prochu !
Z przeprowadzonego eksperymentu wyciągam następujące wnioski:
- "moc" Walkera to legenda wynikająca z jego groteskowych gabarytów
- spokojnie można strzelać z pełnych komór, ładowanych pojedynczo (tylko po co ?)
- jeżeli Walker jest tak słaby, to prawdopodobnie pozostałe rewolwery CP są już zupełnie jak korkowce do robienia huku i dziurek w papierowej tarczy.
- czas zacząć myśleć o karabinie, bo moc wynika głównie z długości lufy a nie ilości prochu (tak to czuję)
Pozdrawiam wszystkich ( a szczególnie tych, którym dzisiaj pękło lustro)
Dzisiaj po rozstrzelaniu kilku tarcz zabrałem się za pieńki i polana, które stały opodal. W typowe polano (takie jak do kominka) z Walkera trafia się na 25m za każdym razem, co jest bardzo radosne

Z przeprowadzonego eksperymentu wyciągam następujące wnioski:
- "moc" Walkera to legenda wynikająca z jego groteskowych gabarytów
- spokojnie można strzelać z pełnych komór, ładowanych pojedynczo (tylko po co ?)
- jeżeli Walker jest tak słaby, to prawdopodobnie pozostałe rewolwery CP są już zupełnie jak korkowce do robienia huku i dziurek w papierowej tarczy.
- czas zacząć myśleć o karabinie, bo moc wynika głównie z długości lufy a nie ilości prochu (tak to czuję)
Pozdrawiam wszystkich ( a szczególnie tych, którym dzisiaj pękło lustro)

- Mincerz
- Stary bywalec
- Posty: 762
- Rejestracja: czw 26.paź.2006 - 00:25
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
1. uważaj z tym strzelaniem do pniaków - potrafi się "cofnąć"
2. nie tylko ilość prochu jest ważna ale i jego granulacja. Czym drobniejszy tym szybciej się spali. Jak masz uniwersalny, nie przesiany to kulka opuści lufę a proch nadal będzie się spalał. W pełni załadowany Walker ma energię porównywalną do .357 magnum. Oczywiście załadowany drobniutkim prochem. Dragoon załadowany mniej niż 2 gramy spokojnie przebija obudowę komputera na 25 metrów. Navy .36 raczej nie.
3. energia zależy nie tylko od ilości i granulacji prochu ale i jakości kominków. Taki kominek z kanałem ogniowym rzędu 0.6 mm w navy powodował odczuwalny wzrost (poprzedni kominek był 1 mm) energii.
4. energia kulki, po trafieniu w pniak została wytracona bardzo spokojnie. Znaczy drewno już było słabe. I może to było po części powodem tak mało efektownego zachowania pniaka.
5. w broni długiej uzyskasz i większe prędkości (więcej prochu i dłużej się spala) i większy będzie pocisk / kulka. W końcu karabin w kalibrze .45 to maleństwo.
Pozdrawiam!
2. nie tylko ilość prochu jest ważna ale i jego granulacja. Czym drobniejszy tym szybciej się spali. Jak masz uniwersalny, nie przesiany to kulka opuści lufę a proch nadal będzie się spalał. W pełni załadowany Walker ma energię porównywalną do .357 magnum. Oczywiście załadowany drobniutkim prochem. Dragoon załadowany mniej niż 2 gramy spokojnie przebija obudowę komputera na 25 metrów. Navy .36 raczej nie.
3. energia zależy nie tylko od ilości i granulacji prochu ale i jakości kominków. Taki kominek z kanałem ogniowym rzędu 0.6 mm w navy powodował odczuwalny wzrost (poprzedni kominek był 1 mm) energii.
4. energia kulki, po trafieniu w pniak została wytracona bardzo spokojnie. Znaczy drewno już było słabe. I może to było po części powodem tak mało efektownego zachowania pniaka.
5. w broni długiej uzyskasz i większe prędkości (więcej prochu i dłużej się spala) i większy będzie pocisk / kulka. W końcu karabin w kalibrze .45 to maleństwo.
Pozdrawiam!
Nie tyle nawet dziurawienie, co przekazywanie "miękkiemu" swojej energii. Pocisk/kula ołowiana odkształca się ("grzybkuje") dość łatwo (koledzy w Toruniu pokazywali pociski rozklepane na cienką blaszkę po trafieniu w stalową osłonę), powodując zwiększenie oporów i łatwiejsze przekazywanie energii. Tak jest konstruowana współczesna amunicja do "małokalibrowych" karabinków piechoty - ma w celu koziołkować i rozpadać się aby oddać jak najwięcej energii.
Amunicja służąca do przebijania "twardego" używana w broni wojskowej jest konstruowana tak, aby słabo przekazywała energię (twarde materiały, mała powierzchnia kontaktu z celem, duży ciężar właściwy).
Amunicja służąca do przebijania "twardego" używana w broni wojskowej jest konstruowana tak, aby słabo przekazywała energię (twarde materiały, mała powierzchnia kontaktu z celem, duży ciężar właściwy).