Papierowe naboje do rewolwerów CP
Hmm w technice owszem moga wystapic wypadki ale przy odpowiednim odkwaszeniu weglanem sodowym nic sie nie wydarzy - przynajmniej w tej skali mikro ...bo jakby ktos chcial kilkanascie kilo tak nitrowac to bym odradzal..co do resztek po nitracyjnych gdy uzywa sie technologi z azotanami zamiast HNO3 65% moza poprostu potem destylowac powtornie do HNO3 95-100% i zostanie nam np K2SO4 i sladowe ilosci H2SO4 w mieszaninie po nitracyjnej
:) Nitracja
Wszystko ok tylko podejrzewam że nie każdy na tym forum wiedział że potrzeba po skończeniu procesu nitracji zneutralizować produk w węglanie sodowym lub innej zasadzie, mimo wszystko ja odradzam taką zabawe pewnie daje ona dobre efekty ale ze względu na czynnik ludzki i ewentualny brak wiedzy czy umiejętności NIE POLECAM, każdy się może pomylić i coś spartolić szczególnie jak robi to pierwszy raz albo przekroczy temperature albo źle zneutralizuje... Wydaje mi się że mimo wszystko gra nie jest warta świeczki dużo roboty i zachodu możliwość doznania poważnych obrażeń lub wystrzelenia siebie w kosmos a efekt no cóż czyścić giwere i tak trzeba będzie bo syf zostanie z czarnego prochu.
Lepszym rozwiązaniem było by tu stosowanie Pyrodexu (ogulnie mniej syfu ) ale.... no właśnie u nas w kraju niby prawnie materiał nie zabroniony (tak zresztą jak czarny proch) ale prawie w ogule niedostępny
mocniejszy od czarnego prochu więc trzeba pamiętać że mniej się go stosuje. Ja jestem zdania że jak coś działa i się sprawdza to mimo wszystko nie należy tego ani poprawiać ani naprawiać zawsze przynosi to więcej szkód niż porzytku.
A tak zupełnie z innej beczki ale blisko tematu zastanawiałeś się czy przy robieniu amonicji scalonej do CP (jeśli można to tak nazwać) nie lepiej jest pakować jedynie proch z przybitką a pocisk wsadzać z osobna (czy też kule) pociski np smaruje się smarem a większość zawija razem z prochem i przybitką pocisk w papier teraz czy czasem nie jest tak że papier w który jest owinięty pocisk się nie spala i zamiast ołów wraz ze smarem ocierać o scianki lufy to trze papier który jest dość twardy i w efekcie może zniszczyć gwint w broni CP szorstkim papierem można wypolerować nawet twardą stal już sobie wyobrażam co może dziać się w lufie no chyba że mnie wyobraznia ponosi
Lepszym rozwiązaniem było by tu stosowanie Pyrodexu (ogulnie mniej syfu ) ale.... no właśnie u nas w kraju niby prawnie materiał nie zabroniony (tak zresztą jak czarny proch) ale prawie w ogule niedostępny
mocniejszy od czarnego prochu więc trzeba pamiętać że mniej się go stosuje. Ja jestem zdania że jak coś działa i się sprawdza to mimo wszystko nie należy tego ani poprawiać ani naprawiać zawsze przynosi to więcej szkód niż porzytku.
A tak zupełnie z innej beczki ale blisko tematu zastanawiałeś się czy przy robieniu amonicji scalonej do CP (jeśli można to tak nazwać) nie lepiej jest pakować jedynie proch z przybitką a pocisk wsadzać z osobna (czy też kule) pociski np smaruje się smarem a większość zawija razem z prochem i przybitką pocisk w papier teraz czy czasem nie jest tak że papier w który jest owinięty pocisk się nie spala i zamiast ołów wraz ze smarem ocierać o scianki lufy to trze papier który jest dość twardy i w efekcie może zniszczyć gwint w broni CP szorstkim papierem można wypolerować nawet twardą stal już sobie wyobrażam co może dziać się w lufie no chyba że mnie wyobraznia ponosi
Tak, ponosi cie wyobraznia. Olow jest mimo wszystko twardszy niz papier, a stal jakos to wytrzymuje No chyba ze bedziesz robic patrony ze sciernego.
Nie wiem po co w ogole ta chemiczna dyskusja. Jak ktos nie moze wytrzymac z normalnym, zgodnym z historia ladowaniem colta, to niech sie zapisze do klubu i strzela ze "scalonej"...
Nie wiem po co w ogole ta chemiczna dyskusja. Jak ktos nie moze wytrzymac z normalnym, zgodnym z historia ladowaniem colta, to niech sie zapisze do klubu i strzela ze "scalonej"...
- Mincerz
- Stary bywalec
- Posty: 762
- Rejestracja: czw 26.paź.2006 - 00:25
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Taka amunicja "scalona - wszystko w jednym opakowaniu" to jest do broni wojskowej. Szybko, wszystko w jednym miejscu a że coś tam może się zniszczyć? To miało działać, być tanie i proste.
Amunicje tego typu do rewolweru na strzelnicy widziałem raz. I porażka bo w takim ładunku wszystko się mieszało, po załadowaniu okazywało się, że pomiędzy kulę a ścianki komory wchodzi nie tylko papier ale i proch. Odpalenie normalną drogą wymagało niekiedy większej ilości kapiszonów; "od przodu" odpalenia były; po strzale pełno resztek papieru. Spalonego, tlącego się i całkiem, całkiem.
Ogólnie może i fajnie wygląda ale roboty więcej niż to jest warte.
A papierowy patron tylko jako pojemnik na proch to już lepiej. Szczególnie jak ktoś nie lubi fiolek a jest zakaz ładowania z prochownic.
Pozdrawiam!
Amunicje tego typu do rewolweru na strzelnicy widziałem raz. I porażka bo w takim ładunku wszystko się mieszało, po załadowaniu okazywało się, że pomiędzy kulę a ścianki komory wchodzi nie tylko papier ale i proch. Odpalenie normalną drogą wymagało niekiedy większej ilości kapiszonów; "od przodu" odpalenia były; po strzale pełno resztek papieru. Spalonego, tlącego się i całkiem, całkiem.
Ogólnie może i fajnie wygląda ale roboty więcej niż to jest warte.
A papierowy patron tylko jako pojemnik na proch to już lepiej. Szczególnie jak ktoś nie lubi fiolek a jest zakaz ładowania z prochownic.
Pozdrawiam!
A papierowy patron tylko jako pojemnik na proch to już lepiej. Szczególnie jak ktoś nie lubi fiolek a jest zakaz ładowania z prochownic.
Pozdrawiam![/quote]
Czyli sprawa jest jasna pozostają stare sprawdzone i najbanaliejsze sposoby ladowania CP.
W tym wypadku z czego się sypie proch do bębenka to już chyba nie ma różnicy czy z fiolek czy z papieru, no chyba że będziemy pakować w papier sam proch i taką zwijke wsadzać do bębenka a na to przybitke i pocisk .... tak tylko się zastanawiam, no cóż co złego to nie ja chciałem żeby tylko łatwiej było ale już prościej się chyba nie da niż po staremu
Pozdrawiam![/quote]
Czyli sprawa jest jasna pozostają stare sprawdzone i najbanaliejsze sposoby ladowania CP.
W tym wypadku z czego się sypie proch do bębenka to już chyba nie ma różnicy czy z fiolek czy z papieru, no chyba że będziemy pakować w papier sam proch i taką zwijke wsadzać do bębenka a na to przybitke i pocisk .... tak tylko się zastanawiam, no cóż co złego to nie ja chciałem żeby tylko łatwiej było ale już prościej się chyba nie da niż po staremu
Rusznik mala niescilosc sie wkradla jak wlozysz papier do wody z KNO3 to on sie nie znitruje niestety jedyne co to nasiaknie ta saletra ktroa w ktoryms tam momencie sobie skrystalizuje - bedzie to znitrowane dopiero w wlozeniu takiej karteczki do H2SO4 o stez min 95% na co najmniej 1 godzine przy chlodzeniu do nie wiecej jak 5 C - Ciekawe efekty moglo by przyniesc moczenie takiej kartki w KClO3 ew.KClO4 ale tego nie polecam gdyz jony Cl sa bardzo niebezpieczne dla luf...
Mam jeszcze trochę ładunków w papierze (i muszę dorobić trochę i wybrać się wreszcie na strzelnicę.) Robiłem je w ten sposób: bibułka papierosowa przecięta na pół, zwijałem w "rurkę" klejąc językiem na lekko stożkowatej rurce po "czymśtam" - nie pamiętam (chyba coś od nici). Dno robię z kółek wyciętych wcześniej nożyczkami ze złożonej na czworo albo i ośmioro chusteczki higienicznej - przyklejając kółeczko z 1 warstwy do wywiniętej do wewnątrz na walcu brzegów bibułki. Klej zwykły biurowy w sztyfcie. Potem pozwalam wyschnąć. Mam drugą rurkę, ze strzykawki, o odpowiedniej średnicy wewnętrznej i wysokości = bęben-kula. Więc potem biorę wysuszone "rurki" bibułkowe z dnem, wrzucam do szerszej rurki, proch objętosciowo, mocno sprasować, kaszka tak samo, wystający nad rurkę papier składam do środka, w połowie składania smarując klejem... i gotowe.
Kilka wad:
- w bębnie często pozostaja resztki papieru
- nie mogę dojść ładu z wielkością szczeliny między bębnem a lufą - do strzelania z papierowych patronów muszę ustawić odpowiednią podkładką dość dużą szczelinę - około 0,4 mm - przy mniejszej wbijają się w nią resztki papieru z patronów i blokują bęben.
Poza tym same zalety.
Tutaj mała dygresja - jak to jest z tą cholerną szczeliną ?
Niektórzy na tym i innych forach piszą o ustawionej na "zero". Spróbowałem - po dwóch strzałach musiałem rozebrać rewolwr, bo bęben nie chciał dię obrócić żadną siłą (imadła na strzelnicy nie było). Napiszcie - jak jest z tym u Was ?
Kilka wad:
- w bębnie często pozostaja resztki papieru
- nie mogę dojść ładu z wielkością szczeliny między bębnem a lufą - do strzelania z papierowych patronów muszę ustawić odpowiednią podkładką dość dużą szczelinę - około 0,4 mm - przy mniejszej wbijają się w nią resztki papieru z patronów i blokują bęben.
Poza tym same zalety.
Tutaj mała dygresja - jak to jest z tą cholerną szczeliną ?
Niektórzy na tym i innych forach piszą o ustawionej na "zero". Spróbowałem - po dwóch strzałach musiałem rozebrać rewolwr, bo bęben nie chciał dię obrócić żadną siłą (imadła na strzelnicy nie było). Napiszcie - jak jest z tym u Was ?
Bardzo pracochłonna jest ta Twoja metoda. Sam nie stosuje i nie zamierzam stosować papierowych nabojów, lecz robię papierosy na własny użytek. Pudełko 200 gilz z ustnikiem to wydatek około 6 zł. Maszynka - około 30 zł. Gdybym chciał robić naboje, to zamiast tytoniu wsypałbym prochu, dwa cięcia (albo jedno) nożyczkami dla pozbycia się nadmiaru bibułki i ewentualnie ustnika. Ustnik to kaliber 8,25 mm - nie potrzeba już żadnej kaszki. Bez pośpiechu, w ciągu godziny można przygotować w ten sposób około 100 ładunków.
- Mincerz
- Stary bywalec
- Posty: 762
- Rejestracja: czw 26.paź.2006 - 00:25
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
U mnie było mniej niż 0,2 mm; jakieś 0,15. Teraz nie wiem, rewolwer w tuningu.Ballah pisze:Tutaj mała dygresja - jak to jest z tą cholerną szczeliną ?
Niektórzy na tym i innych forach piszą o ustawionej na "zero". Spróbowałem - po dwóch strzałach musiałem rozebrać rewolwer, bo bęben nie chciał się obrócić żadną siłą (imadła na strzelnicy nie było). Napiszcie - jak jest z tym u Was ?
Blokowanie się bębna jest często spowodowane brakiem nasmarowania osi bębna. Przynajmniej u mnie tak to wyglądało. Jest smar to mogę wystrzelić i 10 bębnów a bez smaru nie więcej niż 3. Nawet zwykły towot daje spokojne wystrzelenie 5-7 bębnów bez kłopotów.
Pozdrawiam!
Od niedawna strzelam z nowego navika .36 Uberti-Hege. Szczelinę reguluję głębokością klina lufy i wyregulowałem na 0,15 mm. Oś smaruję mazidłem planta-wosk, nic się nie zacina. Stosuję naważkę 1,1 grama Vesuvitu, przybitkę filcową 3-5 mm, kulę .375 i jeszcze mi zostaje miejsce na porządne zasmarowanie komór. Z tym wszystkim pięknie sieję po całej tarczy, bo strzelec ze mnie chujowieńki. No cóż, tacy też mają prawo żyć.
- cpt.Nemo
- Stary bywalec
- Posty: 516
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 19:47
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Glebokoscia wbicia klina to mozesz najwyzej regulowac przekoszenie lufyMaciekP pisze:Szczelinę reguluję głębokością klina lufy i wyregulowałem na 0,15 mm.
Klin wbijalo sie i wybijalo palcami, widziales kowboja z mlotkiem ?
Lufa powinna sie zaprzec na dwu punktach - czyli na dolnej podporze z dwoma koleczkami ustalajacymi i od gory na osi bebna. Te elementy trzeba tak spasowac zeby bylo dobrze tego sie nie da prawidlowo zrobic wbijajac klin. A wtedy klin pelni tylko role zamka zeby sie konstrukcja nie rozpadla
A tak na marginesie to chyba ta nawazka jest sporo za duza ?
Do kalibru .44 spokojnie wystarcza 1gram. Moze to jest jedna z przyczyn "siania po calej tarczy" ?
Kapitanie Szanowny, znasz się na coltach, więc zapewne słusznie prawisz. Ze skromnej swej praktyki powiem tak: klin wypycham końcówką śrubokrętu, można i palcem, ale sobie ułatwiam zadanie, i spraktykowałem, że jak klin jest wbity zbyt głęboko, to niknie rzeczona szczelina, a jak płyciej, to ona się pojawia (słowo honoru!). A naważki zmniejszę, choć ten 1,1 grama to według instrukcji, tyle że dotyczy prochu zachodniego, a Vesuvitu, wiem to z obsługi pistolców, faktycznie trzeba stosować mniej, więc tu wychodzi, że masz rację.
- cpt.Nemo
- Stary bywalec
- Posty: 516
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 19:47
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Acha, a dzieje sie tak dlatego ze masz za gleboko wywiercona dziure pod os bebna Bo gdyby ta os sie zapierala o dno otworu to nic by Ci nie dalo wbijanie klina. Tak jak jest to wbijajac klin przekaszasz konstrukcje. Jesli ci sie zechce to poczytaj jak to sprawdzic. Pisalem o tym w poscie Kupowanie Colta -MaciekP pisze:klin wypycham końcówką śrubokrętu, można i palcem, ale sobie ułatwiam zadanie, i spraktykowałem, że jak klin jest wbity zbyt głęboko, to niknie rzeczona szczelina, a jak płyciej, to ona się pojawia.
http://www.blackpowder.pl/viewtopic.php?t=31
oczywiscie moge sie mylic, ale lepiej sprawdz sam. Koledzy to czasem sobie reguluja podkladajac podkladke odpowiedniej grubosci pod os [/url]