
No cóż, niech pierwszy rzuci kamieniem ten komu nigdy nie zdarzyło się zapomnieć wsypać prochu pod pocisk...

Zdarza się też że nagar zatka nam kanał ogniowy, proch zawilgnie, naleci oleju do kominka itp. Zdarza się to niezwykle rzadko ale się zdarza. Próbójemy wtedy różnych sposobów by pozbyć się ładunku w lufie. Jeśli one wszystkie zawiodą pozostaje nam użycie grajcara.
Ma on najczęściej postać końcówki do wyciora lub stępla z zakończeniem w kształcie drewnowkrętu, jest ostatnią deską ratunku, działa skutecznie i sprawnie pod warunkiem że jest odpowiednio wysokiej jakości a my nie używamy pocisków płaszczowych.

Zauważyłem jednak że jest pewna grupa użytkowników tego narzędzia która bardzo go nie lubi i sięga po nie w zupełne ostateczności. Chyba się domyślam dlaczego tak jest ale o tym za chwilę. Opiszę tutaj moje doświadczenia z tym narzędziem oraz postaram się rozwiać krążącą wokół niego - nie zasłużenie - czarną legendę. Poniżej wrzucam fotki mojej kolekcji grajcarów jaka przez lata mi się uzbierała:
A tu poniżej zbliżenie na same końcówki. Kolejność ta sama:
A teraz po kolei:
1. Mój pierwszy grajcar w życiu. Wkręt do drewna z przyspawaną do niego śrubą M5. Parę lat temu nałożyłem na niego koszulkę termokurczliwą by czegoś w lufie nie porysował. Wkręca się go w fabryczny stępel. Pasuje do wyrobów Ardesy i Pedersoli. Wyciągnąłem za jego pomocą pocisk Minie .454" z lufy Hawken-a Ardesy i kilka razy kulę na flejtuchu. Później kulę z pistoletu Pedersoliego Kentucky. Jego największą wadą jest konieczność użycia razem z fabrycznym stęplem który to w wielu karabinach pełni bardziej rolę ozdoby. Gdy wyciągałem pocisk Mini'e z lufy Hawkena bałem się że fabryczny stępel się złamie lub urwie...
2. To samo tylko krótsza śruba i wkręt. Wkręt ma też większą średnicę przez co gorzej wkręca się w ołów. Z tego powodu używałem go raz i porzuciłem dla nr1.
3. Najzwyklejszy wkręt do drewna. Przydał się by wyciągnąć kulę z bębenka rewolweru. Jak go używać pokazywał Saguaro Mike w jednym z swoich filmów. Krótko opisując, przykładamy go do kuli w bębenku, dociskamy wkrętakiem i kręcimy. Gdy zagłębi się na kilka mm w ołów łapiemy kombinerkami i wyciągamy z bębenka razem z kulą. Proste i skuteczne. Zapas kilku wkrętów przydaje się też na strzelnicy do wieszania tarcz gdy zapomnimy innych narzędzi do tego celu i jeszcze kilku innych rzeczy. Kilka wkrętów zawsze warto jest mnieć z sobą.

4. Drewnowkręt przyspawany do wkrętaka i z nałożoną koszulką termokurczliwą. Spełnia tą samą rolę co nr. 3 tyle że jest jednoczęściowy. Dodatkowo w rękojeści ma otwór przez który można przełożyć linkę którą wiążemy do słupka i wykorzystując bezwładność bębenka wyciągamy bardzo ciasno siedzący w nim pocisk czego nie da się zrobić ręką.
5. Grajcar jaki jest w komplecie z narzędziem wielofunkcyjnym (przybornikiem) do Enfilda P53 jaki kupiłem w Saguaro-Arms. Do mocowania ma otwór z gwintem wewnętrznym, zapewne calowym, współpracującym z gwintem znajdującym się na stęplu Enfilda. Nie mam więc do czego go przykręcić a poza tym mam go od niedawna i nie miałem jeszcze okazji go użyć. Trudno więc mi coś o jego pracy napisać choć tępo zakończona końcówka wskazuję że będzie z tym kłopot...

6. Grajcar mojej roboty. Wkręt 3,5mm do twardego drewna zamocowany w trzonie wytoczonym z mosiądzu MO 58. To zgrubienie prowadzące ma średnicę 11,5mm, trzon z zewnątrz średnicę 8mm (taką samą jak zrobiony przezemnie wycior o którym pisałem niedawno w temacie o wyciorze i otwór w odsłonie korony lufy) a do mocowania w trzonie otwór z gwintem M5. Podczas testów na kuli w bębenku rewolweru wkręcał się bardzo ładnie.
7. Grajcar Pedersoli.

Trudno o nim napisać coś używając cenzuralnych słów...



Jest pieruńsko gruby. Jego średnica zwnętrzna to 5,3mm a średnica rdzenia to 4,5mm! Ten gruby rdzeń musi wkręcają się w ołów owe 4,5 mm ołowiu rozwalcować i rozepchnąć na boki... Dla porównania nr.1 ma średnicę zewnętrzną 3,7mm a rdzenia 2,3mm, natomiast wkręt w nr.6 zewnątrzną średnicę 3,4mm i rdzeń średnicy 2,0mm. Poza tym zwróćcie uwagę jak szybko rdzeń zwiększa swoją srednicę w porównaniu z nr.1 i nr.6. Jest przez to bardziej "tępy". Materiał pcha bardziej do przodu niż na boki przez co stawia gigantyczny opór. "Gwint" grajcara nie jest w stanie wciągnąć go w głąb ołowiu i zrywa się. Testowałem go na sztabce miękkiego ołowiu i pomimo użycia całej mojej siły jedyne co udało mi się osiągnąć to zrobienie w niej zagłębienia głębokości 6mm... Nie udało mi się go
wkręcić nawet w sosnową deskę! Ech...

Moja opinia? Nie kupować! Ten grajcar do niczego się nie nadaje! Szkoda na niego wydanej każdej złotówki!

Sądzę że wszystkie złe opinie o grajcarach o tym jak to ciężko i źle się ich używa pochodzą od ludzi którzy doświadczenia swe czerpali używając grajcara Pedersoli!



Na koniec warto wspomnieć jedną rzecz. Pracę grajcarem bardzo ułatwia wykonanie na pocisku strożkowatego zagłębienia w które wejdzie czubek grajcara. Pozwoli mu to łatwiej "złapać" materiał w pierwszej fazie "świdrowania". Jak już złapie to już potem wystarczy tylko kręcić a grajcar sam będzie się zagłębiałem w pocisk. Punktaki takie mają postać końcówek z szpikulcem nakręcanych na wycior lub stępel czy pobojczyk. Wkłada się je do lufy i kilkoma uderzeniami robi w pocisku zagłębienie które potem "złapie" grajcar. Poniżej zdjęcie moich puktaków:
A tu zbliżenie na same końcówki:
A. Punktak wytoczony przezemnie z mosiądzu. Parametry te same co grajcara nr.6. "Szpikilec" wykonany z złamanego wiertła fi 3,5mm.
B. Punktak z kompletu narzędzi z przybornik do Enfielda P53. Tego samego z którego pochodzi grajcar nr.5.
C. Punktak sprężynowy firmy "Yato" z przeostroną końcówką na kąt 20-30 stopni. Go akurat nie nakręca się na wycior.

Z wróćcie uwagę na kąt na jaki są ostrożne puktaki. Ołów jest bardzo miękki a nam zależy by owe zagłębienie było jak najgłębsze. Z tego powodu punktak ostrzymy na kąt 20-30 stopni.
Podsumowując:
Grajcarów nie należy się bać. Potrafią naprawdę uratować skurę w podbramkowej sytuacji. Ważne tylko by były wytrzymałe, dobrej jakości i współpracowały z wytrzymałym wyciorem. Ich pracę znacząco ułatwia wcześniejsze użycie punktaka no i przede wszystkim należy omijać szerokim łukiem produkty Pedersoliego!
Pozdrawiam!
