Pod Sewastopolem potężna marynarka wojenna sprzymierzonych nie była w stanie zneutralizować brzegowych baterii Rosjan. Zwykłymi żelaznymi kulami trudno zatopić drewniany okręt. Artyleria nadbrzeżna mogła jednak stosować bardzo groźne kule rozżarzone, czego na okrętach nie praktykowano. W konfrontacji z drewnianymi okrętami baterie brzegowe miały więc przewagę. Na dodatek w wojnie krymskiej artyleria stosowała już granaty a ich niszczący skutek pokazała bitwa morska pod Synopą. W dziedzinie artylerii cesarz Napoleon III był fachowcem i pod Sewastopolem przewidywał problemy. Aby im zapobiec jeszcze we wrześniu 1854 nakazał budowę pięciu pływających, opancerzonych baterii z napędem parowym.
Były to niewielkie okręty, długości ok. 53 metrów i wypierające 1400~1600 ton - tyle co niszczyciel z II wojny światowej. Miały płaskie dno i zanurzenie niecałych 2.5 metra. Pozwalało to operować blisko brzegu ale dzielność morska była kiepska. Słaby silnik napędzający pojedynczą śrubę dawał 4 węzły (7.4 km/h), co ledwie wystarczało do manewrowania w walce. Dlatego morskie rejsy baterie musiały odbywać na holu. Kadłuby były drewniane ale z zewnątrz pokrywały je płyty z kutego żelaza grubości 100 mm (na linii wodnej 110 mm) [*1]. Główne uzbrojenie stanowiło 18 gładkolufowych 50-funtówek, z czego 12 mogło strzelać z jednej burty. Załoga liczyła 280 ludzi. Konserwatyści powątpiewali w skuteczność tych okrętów, wróżyli im zagładę i ogólnie wydrwiwali. Prym wiedli Anglicy ale wkrótce śmiech miał im przejść:

Już pierwsze bombardowanie brzegowych umocnień Sewastopola 17.10.1854 potwierdziło obawy Napoleona. Efekty były nieproporcjonalne do strat: 8 okrętów poważnie uszkodzonych, łącznie 74 zabitych i 430 rannych marynarzy. Trzy wysłane na Krym opancerzone baterie: Devastation, Tonnante i Lave, nie zdążyły dotrzeć przed upadkiem Sewastopola ale wzięły udział w ekspedycji przeciwko twierdzy Kinburn, wraz z umocnieniami Oczakowa chroniącej wejście do delty Dniepru. Położona na wąskim półwyspie twierdza składała się z dużego kamiennego fortu i dwóch mniejszych obiektów, liczących łącznie 71 dział. Dnia 17.10.1856 flota sprzymierzonych otoczyła fort ale trzymała się z daleka, na dystansie ponad 1000 metrów. O 9.30 nadpłynęły francuskie baterie pancerne, zakotwiczyły w odległości ok. 550 - 700 m od fortu i otwarły ogień:

Z tego dystansu ogień 36 ciężkich dział był bardzo skuteczny i zaczął kruszyć kamienne mury, rozbijać ambrazury i barbety oraz demolować lawety. W miarę jak ogień fortu słabnął do ostrzału przyłączały się następne okręty sprzymierzonych, które teraz bez ryzyka mogły podpłynąć bliżej. Oto panorama akcji pod Kinburn. Proporcje nie są zachowane ale ogólna sytuacja została dobrze oddana:

Na każdej z pływających baterii zaokrętowano po 40 żołnierzy piechoty morskiej, uzbrojonych w gwintowane karabiny [*1]. Baterie stały na kotwicy, dystans był stały i piechurzy mogli szybko się wstrzelać. Brali na cel rosyjskich artylerzystów. Gładkolufowe działa, strzelające kulistymi pociskami, nie były zbyt celne i prowadziły zmasowany ogień raczej do fortu jako całości niż do pojedynczych dział czy strzelnic. Inaczej strzelcy: ze znanego dystansu mogli mierzyć do pojedynczych kanonierów. Strzelali podobno bardzo skutecznie. Nawet jeżeli pocisk nie trafił, to przelatując obok głowy z charakterystycznym świstem podkopywał morale załóg dział. To był morski odpowiednik działań szaserów, żuawów i angielskich strzelców pod Sewastopolem. Ale to nie ostatnia przysługa jaką pancernik uczynił strzelcom.
Rosjanie od razu zaczęli baterie ostrzeliwać. Ponieważ były bliżej od reszty floty skoncentrowali na nich cały ogień. Łącznie baterie zainkasowały ok. 210 trafień, z czego 75 przypadło na stojącą najbliżej fortu Devastation. Efekt był znikomy, uszkodzenia okrętu nieistotne. Żaden pocisk nie przebił opancerzenia, na płytach pancernych pozostały tylko wgniecenia. Rosyjskie granaty rozbijały się o pancerz. Stracono tylko dwóch zabitych, gdy przez otwartą furtę działową Devastation do wnętrza wpadł przypadkowy pocisk. Było jeszcze 25 rannych i kontuzjowanych - wszyscy na pływających bateriach. Ponieważ baterie ściągnęły cały ogień, żaden z pozostałych okrętów floty nie zaliczył strat. O 13.35 rosyjski dowódca, widząc bezskuteczność swego ognia i szybko pogarszający się stan fortu, poddał twierdzę. Aliancki desant zajął Kinburn bez oporu. Udział pływających baterii oceniano następująco: [*2]

W oczywisty sposób francuskie baterie parowe wygrały tę bitwę i były końcówką włóczni która oddała rosyjskie fortyfikacje w ręce sprzymierzonych. Inne okręty pomogły, ale ich rola była wyraźnie drugoplanowa.
Po wojnie krymskiej Francja bez rozgłosu budowała masowo pancerne okręty napędzane parą. Była to już flota pełnomorska. Pierwszy prawdziwy pancernik - francuski la Gloire, wypierał prawie 6000 t i był uzbrojony w 36 gwintowanych dział 160 mm - początkowo odprzodowych, później odtylcowych. Około roku 1859 zadufani w sobie Anglicy nagle dostrzegli ryzyko utraty panowania na morzu, w szczególności - w kanale La Manche. Widmo francuskiej inwazji wydawało się realne. Angielska armia nie zdołałaby jej zapobiec nawet gdyby nie była rozproszona po koloniach [*3]. Modernizacja floty wymagała czasu. Na tym gruncie rozwinął się ruch angielskich strzelców-ochotników (rifle volunteers), którzy w razie inwazji mieli stać się ważnym czynnikiem obrony Anglii. Bez parowego pancernika ta formacja nie miałaby patriotyczno-ideologicznej podbudowy. Oto La Gloire, katalizator ruchu angielskich strzelców-ochotników:

Ochotnicy bardzo ożywili w Anglii sport strzelecki i ogólnie zainteresowanie bronią. Kluby strzeleckie powstawały jak grzyby po deszczu. Organizowano liczne zawody, na które zapraszano zagranicznych zawodników. Temu wszystkiemu zawdzięczamy dziś świetne karabiny i bogatą tradycję a pośrednio - wiele konstrukcji broni strzeleckiej.
Inny rozdział rozwoju "czarnoprochowej" floty otwarła wojna secesyjna, a zwłaszcza jej zachodni teatr działań. Z powodu wielkich odległości i słabiej rozwiniętej kolei komunikacja opierała się o rzeki, głównie Missisipi i jej dopływy. Konfederaci blokowali rzeki fortami [*4]. Dla ich neutralizacji Unioniści budowali rzeczne monitory i kanonierki, opancerzone żelazem (ironclad) albo grubą warstwą drewna (timberclad). Oto typowe konstrukcje pancernych kanonierek Unii: kazamatowej i wieżowej (monitora):

Południowcy próbowali przeciwstawić im własne jednostki pływające, niekiedy osłonięte grubymi belami bawełny (cottonclad). Pancerne okręty trudno zatopić artylerią, do ich zwalczania budowano więc taranowce (Ram) [*5]. Zwrotne i opancerzone (zwłaszcza od dziobu) miały zbliżyć się do ziejącego ogniem przeciwnika i przebić mu kadłub pod linią wodną przytwierdzoną na dziobie ostrogą-taranem. Taktyka taranowania przyniosła w rzecznej wojnie wiele sukcesów. W Europie modę na taran zainicjował zwodowany w roku 1859 francuski pancernik Solferino:

Rzeczne kanonierki mocno wpływaly na wynik działań lądowych, niekiedy bezpośrednio, jak 6.04.1862 pod Shiloh. Ewolucja floty wpłynęła na rozwój artylerii. Na okrętach instalowano znacznie cięższe działa niż możliwe do użycia na lądzie. Od pocisku wymagano teraz przebicia pancerza, co przyśpieszyło rozwój ciężkiej artylerii, tak odtylcowej tak odprzodowej. Stawiano też miny i zainaugurowano wojnę podwodną, gdy 17.02.1864 łódź (raczej łódka) podwodna konfederatów CSS Hunley zatopiła USS Housatonic. Uczyniła to za pomocą miny wypełnionej czarnym prochem.
W reszcie świata kto mógł przezbrajał flotę w okręty pancerne, nie wyłączając Ameryki Południowej. Austria i Włochy nie pozostały w tyle. W wojnie roku 1866 królestwo Włoch doznało upokarzającej klęski pod Custoza. Do odbudowania prestiżu pilnie potrzebne było jakieś zwycięstwo, którego poszukiwano na morzu. Morskie tradycje i dość nowoczesna flota pancerna dawała nadzieję na sukces. Włoski pancernik Castelfidardo, typowy przedstawiciel swej klasy:

Jak pod Custoza i tutaj szanse zostały zaprzepaszczone przez brak strategii, złe wyszkolenie, kiepskie morale i niekompetentnego, niezdecydowanego dowódcę. Gdy 20.07.1866 r. doszło do bitwy pod Lissą, już na wstępie fatalny błąd włoskiego admirała Persano pomieszał szyk eskadry i rozłożył dowodzenie [*6]. Nie informując podwładnych niespodziewanie przesiadł się z flagowca na nowy pancernik wieżowy-taranowiec Affondatore, który miał zostać negatywnym bohaterem tej bitwy:

Przeważający w okrętach pancernych (12:7) Włosi ulegli agresywnym i zdeterminowanym Austriakom, tracąc dwie jednostki, w tym flagowiec Re d'Italia (król Włoch: co za obciach!). Oto artystyczna wizja kluczowego momentu bitwy. Austriacki pancernik flagowy Ferdinand Max cofa się po staranowaniu Re d'Italia. Ten szybko pójdzie na dno z dowódcą i większością załogi. Realistycznie przedstawiono kiepską widoczność ograniczoną czarnoprochowym dymem:

Nieskuteczność artylerii okrętowej w bitwie była zaskakująca. Siła penetracji okazała się za słaba aby pokonać opancerzenie, w szczególności pasy pancerne na linii wodnej. Natomiast szybkostrzelność była niewystarczająca do takiego zrujnowania nieopancerzonych elementów kadłuba aby pozbawić przeciwnika zdolności bojowej. W dopiero co rozpoczętym wyścigu pocisku z pancerzem ten drugi na razie przeważał [*7]. Osobnym problemem okazała się celność. Skuteczne strzelanie na kilometr nie powinno być problemem - teoretycznie. Bałagan, zamieszanie, ludzkie błędy i fatalna widoczność spowodowana dymem prochowym przekształciła zorganizowaną bitwę w serię dość przypadkowych pojedynków między poszczególnymi okrętami, toczonych na małych dystansach. Sprzyjało to Austriakom, neutralizując ich słabość. W takich warunkach wygrywa przeciwnik lepiej wyszkolony, zdecydowany, z inicjatywą, gotów podjąć ryzyko. M.in. dlatego admirał Tegetthoff został austriackim bohaterem narodowym.
Pod Lissą artyleria nie zatopiła żadnego okrętu. Prawda - wyleciał w powietrze włoski pancernik Palestro, podpalony ogniem działowym. Stało się to jednak dopiero kilka godzin po bitwie. Jego utratę należy złożyć na karb niedoszkolonej załogi i nieudolnego dowódcy. Zlekceważono pożar z którym później nieumiejętnie walczono, zaniedbano zalania na czas całego zapasu prochu (czarnego oczywiście ...).
Do wojny 1866 r. bitwa pod Lissą wniosła niewiele, ale weszła do historii dzięki użyciu taranu. Bardzo malownicze i przemawiające do wyobraźni. Pewnie dlatego jest dziś najlepiej znaną bitwą morską środka XIX wieku. Odtąd przez kilkadziesiąt lat większe okręty wyposażono na dziobie w potężną ostrogę [*8]. Jednak Re d'Italia miał pozostać jedynym dużym okrętem zatopionym w bitwie taranem. Groźniejszy niż dla wroga okazał się taran dla własnych okrętów (kolizje!), ale to inna historia, bez związku z czarnym prochem.
-------------------------------------
[*1] Herbert Wilson: Ironclads in Action. A Sketch of Naval Warfare from 1855 to 1895 (1) (1897)
[*2] J. Greene, A. Massignani: Ironclads at War: The Origin and Development of the Armored Warship, 1854-1891 (1998)
[*3] Hans Busk: The Rifle: And How to Use It (1861)
[*4] Civil War Ironclads. The U.S. Navy and Industrial Mobilization
[*5] James McPherson - War on the Waters. The Union and Confederate Navies, 1861-1865 (2012)
[*6] Josef Fleischer: Geschichte der k. k. Kriegsmarine während des Krieges im Jahre 1866 (1906)
[*7] U. Israel,J. Gebauer - Kriegsschiffe unter Segel und Dampf (1989)
[*8] Richard Hill: War at Sea in the Ironclad Age (2000)
------------------------------------
Z tradycji to forum jest strzeleckie ale z nazwy czarnoprochowe. Warto zrobić "skok w bok" bo w pokrewnych dziedzinach wojskowości w epoce czarnego prochu też są frapujące tematy. Techniczna ewolucja marynarki w XIX wieku jest fascynująca i wielowątkowa, pełno w niej wynalazków, przebłysków geniuszu, ale i tragedii oraz aktów głupoty. Jeżeli kogoś interesują te zagadnienia, to chętnie polecę kilka dalszych książek. O jednej piszę w tym wątku: viewtopic.php?p=53665#p53665
W jerzyku polskim o dzieciństwie pancerników nie ma wielu książek. Dwie publikacje Tadeusza Klimczyka: Historia pancernika (1994) i Pancerniki (2002) traktują ten okres po macoszemu a rzeczne kampanie wojny secesyjnej praktycznie pomijają. Ze źródeł anglojęzycznych dobrym wprowadzeniem w temat jest poniższa pozycja:
Angus Konstam: European Ironclads 1860-75. The Gloire sparks the great ironclad arms race (2019)
Jeśli idzie o bitwę pod Lissą to oprócz wyżej wymienionej książki Josefa Fleischera oficjalnym źródłem informacji o włosko-austriackiej wojnie morskiej jest publikacja c.k. sztabu generalnego:
Österreichs Kämpfe im Jahre 1866: nach Feldacten bearbeitet... Band V, z roku 1869.
Informacje o austriackiej flocie tego okresu można znaleźć także tutaj:
Karl Gogg: Osterreichs Kriegsmarine 1848-1918 (1974)
Po polsku na temat włosko-austriackiej wojny morskiej 1866 mamy wartościową pozycję:
Piotr Olender: Lissa 1866 (1993)
Autor traktuje temat wyczerpująco, od strony historycznej, technicznej i taktycznej. Zawiera dość dokładny wykaz stanu flot. Słabszą stroną są ilustracje.
O flocie amerykańskiej epoki wojny secesyjnej i jej działaniach opowiadają następujące pozycje wydawnicze:
Angus Konstam: Confederate Ironclad 1861-65 (2001)
Angus Konstam: Mississippi River Gunboats of the American Civil War 1861-65 (2002)
Angus Konstam: Confederate Submarines & Torpedo Vessels 1861-65 (2004)
Ron Field: Confederate Ironclad vs Union Ironclad (2008)
James M. McPherson: War on the Waters: The Union and Confederate Navies, 1861-1865 (2012)
William Roberts: The U.S. Navy and Industrial Mobilization (2002)
Powyższe książki są dobre ale osobom poważnie interesującym się amerykańską flotą okresu wojny domowej polecam jeszcze jedną - bardzo dobrą:
Tony Gibbons: Warships and Naval Battles of the US Civil War (1993)
Książka jest fantastycznie ilustrowana, w większości składa się z kolorowych rozkładówek gęsto zapełnionych rzeczowym tekstem. Traktuje temat kompleksowo. Opisuje zarówno wszystkie ważniejsze okręty jak i najistotniejsze akcje floty. Kilka przykładów:


