No, kominek odkręcony! Gotowanie długotrwałe w zupie wodnej z proszkiem do prania, moczenie w różnych ingrediencjach oliwkowych, pukanie młoteczkiem, "wzruszanie" przód-tył zwykłym kluczykiem, a na końcu ślusarz z prymitywnym, specjalnie dorobionym kluczem o długim ramieniu i poooszło! Ten kominek chyba nie był odkręcany od nowości, czyli 20-30 lat. Gwint w nim pękł przy odkręcaniu, ale gniazdo w lufie nienaruszone. Troszku drobnych zadziorków na zewnątrz, które iglaczkami wyprowadziłem. Co ważniejsze, nowy kominek ardesowski od Patriota pasuje jak ulał. Strzeliłem parę kapiszonów i wali jak złoto.

Kule już mam (11,1 mm), flejtuchów ci u mnie dostatek, czas na strzelnicę.
Jedno tylko: przy rozkręcaniu knypla do rosołu gdzieś mi się, qrwa, zapodział jeden z dwu szyldzików mosiężnych od przetyczki lufy. Przewaliłem dokładnie cały pokój i nic, wcięło skurwiela na amen. Trza będzie dorobić, choć dopiłowywanie blaszki mosiężnej przekracza granice mojej cierpliwości.
