
Wysłane z mojego Redmi Note 3 przy użyciu Tapatalka
Masz znacznie większą dostępność kul i sprzętu w kalibrze .45. A różnica w strzelaniu .50 i .45 prawie żadna.
Ten sprzęt praktycznie jest jedynie rekreacyjny. Możesz z nim jechać na zawody, ale tam żadnego przyzwoitego miejsca z nim, nie zajmiesz.Ciutek pisze: pn 12.lut.2018 - 23:45 ... sens startowania z tym karabinem na odległościach powyżej 100m.
Nie ma takiej możliwości.Ciutek pisze: pn 12.lut.2018 - 23:45 Czy dało by się do wersji kapiszonowej zaaplikować zamek skałkowy dla urozmaicenia zabawy?
Jeżeli nie masz wyraźnej smykałki do majsterkowania, doświadczenia w stolarstwie i dobrego zestawu narzędzi to spróbuj o tym zapomnieć. To nie typowy kit-składak - dwie śrubki, trzy zatrzaski i "szczelamy"! Kity oczywiście są dla ludzi ale raczej nie dla początkujących rusznikarzy-amatorów. Nawet zręcznemu majsterklepce odradzałbym pierwszą broń w formie kitu. Jeżeli nie jesteś z podobną broni za pan brat to nie będziesz wiedział dokładnie na co zwracać uwagę i gdzie czyhają pułapki. Jakoś broń poskładasz, ale końcowy wynik może znacznie odbiegać od oczekiwań tak strzelecko jak i estetycznie.
U Pedersolego może być wyższe prawdopodobieństwo dostania komponentów lepszej jakości. To nie jest jednak tylko problem klasy kitu, ale operacji które są potrzebne by to sensownie poskładać do kupy. Przykład: dostajesz surowe drewno (osadę) , które musisz precyzyjnie dopasować - dopiłować, dostrugać, itd., a potem jeszcze odpowiednio doszlifować, zakonserwować i wykończyć, np. olejowaniem. To nie kwestia czystej wiedzy - potrzebne są praktyczne umiejętności. Radzę zajrzeć np. do podręcznika Pedersolego, strona 36:
Zamek skałkowy nie jest urozmaiceniem zabawy ale zabawą samą w sobie. W porównaniu z kapiszonowcem skałkówka może zachowywać się zupełnie inaczej nawet z lufą o takich samych parametrach. Odmienny jest cykl strzału i krzywa narastania ciśnienia w lufie. Jeżeli zakładasz że po przestrzelaniu z zamkiem kapiszonowym i przełożeniu zamka na skałkowy ŚPT się nie zmieni to możesz być mocno zdziwiony. Poza tym: skałka nadaje się przede wszystkim do kuli i nie jest odpowiednia do strzelania pociskami kompresyjnymi/ekspansywnymi, niezależnie od gwintu.
Zakładam że zaczynamy od kapiszonówki i rozważamy repliki. W przypadku oryginałów wiele z tych kryteriów trzeba byłoby rozluźnić, no chyba że polujemy wyłącznie na idealne egzemplarze klasy magazynowej. Oto co mi przyszło do głowy na początek. Liczę że Koledzy to uzupełnią:
Albo np. Enfield, zwłaszcza P1858, a w ostateczności nawet Remington 1863 czyli tzw. Zouave, gdzie jest sporo używek w przystępnej cenie. Z karabinów wojskowych kalibru 0.54-0.58 da się spokojnie postrzelać na 100 m a nawet dalej, z tym że są one przeznaczone do strzelania pociskami kompresyjnymi i/lub ekspansywnymi. Takie z kolei najlepiej odlewać samemu no i kalibracja może okazać się nieodzowna. To jest o jeden-dwa szczebelki trudniejsze od kuli na łatce. Tym niemniej na początek da się z nich popukać z niezłym skutkiem także kulką, chociaż dla historycznych purystów to niekoszerne. Strzelanie może okazać się jednak zauważalnie droższe niż w broni 0.45. Głównym składnikiem ceny staje się ołów, zwłaszcza gdy kupujemy gotowe pociski (co odradzam z różnych względów).Ciutek pisze: wt 13.lut.2018 - 21:04 A może jakiś muszkiet kapiszonowy typu Missisipi lub springfield?