Pistolet lontowy
-
- Posty: 3
- Rejestracja: wt 21.lis.2006 - 19:35
- Lokalizacja: Andrychów
- Moja broń:
Pistolet lontowy
W książce "Rusznkarstwo szkoły cieszyńskiej" na str.87 jest zdjęcie broni kombinowanej, siekierka-pistolet. Co najciekawsze z zamkiem lontowym.
Stylisko-łoże z drewna gruszy jest pięknie inkrustowane kością i masą perłową w stylu cieszyńskim. Ze zbiorów w Czechach.
Stylisko-łoże z drewna gruszy jest pięknie inkrustowane kością i masą perłową w stylu cieszyńskim. Ze zbiorów w Czechach.
Witam ponownie! I powiem że bardzo się cieszę, że pojawiają się tematy o broni naprawdę historycznej. Bo prawda jest taka (smutna dla mnie), że największy ruch jest zarówno tu jak i na forum "iweb" w tematach związanych z bronią jak najbardziej zbliżoną funkcjonalnie do współczesnej, ale dającą się podciągnąć pod rok 1850. Może by tak (do Admina) zamiast "armaty i hakownice" dać grupę tematów pt. "Broń lontowa,kołowa,skałkowa i artyleria". Bo myślę, że zagadnienia i problemy mamy wspólne (dla kapiszonowców problem spalania na panewce prawie nie istnieje), a armaty z roku 1550 i 1850 właściwie w obsłudze niczym się nie różnią. Do AndrzejaM: z tymi zamkami kołowymi i ich zawodnością, to wiem z doświadczenia, że pierwszy strzał z czystej broni kołowej jest równie niezawodny jak z lontówki, a w deszczu (takim drobnym) nawet pewniejszy. Natomiast następne strzały to już gorzej. Zwłaszcza jeżeli koło ma mostek na całym obwodzie. Nagar potrafi je skutecznie wyhamować, mimo że sprężyny w oryginalnych egzemplarzach jakie mi było dane pomacać miały taką siłę, że w ręku ich nie potrafiłem ścisnąć (a ułomek nie jestem). Tylko z założenia kołowce jako broń jazdy (nie każdy kołowiec był bronią jazdy, ale każda broń jazdy była w XVI-XVII w kołowcem) były jednorazowego (w danym starciu) użytku. Taktyka karakolu była podobna do kontrmarszu z wyjątkiem fazy ładowania broni przez ostatni szereg. Natomiast co do przykładania muszkietów do ramienia to ciągle nie mam pewności. Taki muszkiet miał kaliber ok 20mm, lufę długą na ok. 130cm. Po reformach Gustawa Adolfa zmniejszono wagę do ok 5-6 kg (zastosowano lufy taliowane albo stożkowo pocieniane). Przecież to kopało jak koń! A ludzie byli znacznie niżsi i lżejsi niż współcześni i obojczyki mieli nie ze stali. Współcześni reenactorzy strzelają z ramienia ale zastanawiam się, czy w epoce nie strzelano spod pachy? Czy może ktoś dysponuje ikonografią z epoki przedstawiającą strzelających muszkieterów? To by wiele wyjaśniło. Na koniec mojego przynudzania załączam ten link. Jest na co popatrzeć!
http://www.engerisser.de/Bewaffnung/wea ... earms.html
http://www.engerisser.de/Bewaffnung/wea ... earms.html
-
- Stary bywalec
- Posty: 565
- Rejestracja: wt 24.paź.2006 - 12:35
- Lokalizacja: środek puszczy
- Moja broń:
Ależ, proszę bardzo. Drzeworyty przedstawiające muszkietera:
Gozdek podsypuje panewkę, tlący się lont (z obu końców!) zdjął z kurka
muszkiet na forkiet, a lont podmuchać i w kurek
Cel, pal! Jak widać z ramienia, nie z pod pachy
Ogólnie ludzie byli mniejsi, ale chłopów na schwał też nie brakowało ,
a takich właśnie rekrutowano do muszkieterów.
Poza tym, kopie właśnie lekka broń, a nie cięzka.
Gozdek podsypuje panewkę, tlący się lont (z obu końców!) zdjął z kurka
muszkiet na forkiet, a lont podmuchać i w kurek
Cel, pal! Jak widać z ramienia, nie z pod pachy
Ogólnie ludzie byli mniejsi, ale chłopów na schwał też nie brakowało ,
a takich właśnie rekrutowano do muszkieterów.
Poza tym, kopie właśnie lekka broń, a nie cięzka.
Witam! A jednak jest coś na rzeczy z tym sposobem przykładania muszkietu. Johann Jacob von Wallhausen w "Kriegskunst zu Fuss" - traktat z 1615-go - dzieło poważne bo przedrukowywane w całej Europie, jak dobrze pójdzie to niedługo będę miał w PDF-ie ale po rosyjsku (wydane w Moskwie w 1650). Otóż pisze on, aby muszkiet przykładać nie do ramienia, bo można zwichnąć staw barkowy i ogólnie boli ale (i tu niespodzianka!) do prawej strony klatki piersiowej. Zresztą znalazłem na dysku takie opracowanie pt. Gewehrschaft (może znacie to dziełko, jak nie a powiecie jak to załączę, ma tylko 250 kB). I dopiero teraz zwróciłem uwagę na napis drobnym drukiem przy niektórych wczesnych egzemplarzach: "Kolben wird gegen die Brust gestemmt". Nie znam prawie języka ale przy pomocy słownika doszedłem, że znaczy to: kolbę należy przykładać do piersi. A co do Chińczyków, to przy tej długości i sposobie trzymania to lufy chyba aluminiowe były. Wychodzi, że każda nacja i każda epoka w dziedzinie historyczno-wojskowej ma swojego Michałka. Pozdrawiam!
- Mincerz
- Stary bywalec
- Posty: 762
- Rejestracja: czw 26.paź.2006 - 00:25
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Witam!Mecenas pisze:Witam! A jednak jest coś na rzeczy z tym sposobem przykładania muszkietu. Johann Jacob von Wallhausen w "Kriegskunst zu Fuss" - traktat z 1615-go - dzieło poważne bo przedrukowywane w całej Europie, jak dobrze pójdzie to niedługo będę miał w PDF-ie ale po rosyjsku (wydane w Moskwie w 1650). Otóż pisze on, aby muszkiet przykładać nie do ramienia, bo można zwichnąć staw barkowy i ogólnie boli ale (i tu niespodzianka!) do prawej strony klatki piersiowej. Zresztą znalazłem na dysku takie opracowanie pt. Gewehrschaft (może znacie to dziełko, jak nie a powiecie jak to załączę, ma tylko 250 kB). I dopiero teraz zwróciłem uwagę na napis drobnym drukiem przy niektórych wczesnych egzemplarzach: "Kolben wird gegen die Brust gestemmt". Nie znam prawie języka ale przy pomocy słownika doszedłem, że znaczy to: kolbę należy przykładać do piersi. Pozdrawiam!
Po pierwsze myślę, że należałoby tą dyskusję przenieść do "karabinów". Jak już są działy to dobrze byłoby tego przestrzegać.
Co do strzelania "spod pachy" to ja się pytam: JAK?
Jak przeciwdziałać odrzutowi? Jak naciskać spust? Próby z XIX w. karabinem pokazały mi, że ciężko jest odpowiednio złapać kolbę, ciężko jest nacisnąć spust. Mam dość krótkie ręce ale w tej pozycji są one zdecydowanie za długie i co najważniejsze aby strzelić potrzebne są bolesne wyginania. Łokieć i nadgarstek boli. Nie próbowałem strzelić w tej pozycji ale obawiam się, że muszkiet wyrwałoby mi spod pachy. Dochodzi do tego jeszcze jedna kwestia. Panewka jest w takiej pozycji bardzo blisko twarzy. I pod nią. Z moich strzelań w Gniewie (tylko hukowo) pamiętam, że obłok dymu i ognia był dość duży. Ja odwracałem twarz i zasłaniałem się rondem kapelusza. A w tej, proponowanej pozycji mam cały ogień w twarz. Jak dla mnie odpada.
Podobnie z przykładaniem broni do klatki piersiowej. To tylko kilka (5-7) cm od normalnej pozycji broni w dołku strzeleckim. I tu też wykonałem kilka prób. Gwałtowne przyłożenie (prawie uderzenie) i bardziej mnie boli klatka piersiowa. Jak dla mnie mniej stresowe jest strzelanie z dołka strzeleckiego". Oczywiście kolba nie taka ale tylko takim zamiennikiem dysponuje.
Do tego pytanie czy przypadkiem muszkiety z okresu napoleońskiego nie kopią bardziej. Kaliber .69 lub .75 to odpowiednio 17,5 mm i 19,05 mm. Kula i ładunek prochowy jest podobny. A waga muszkietu jest mniejsza. A da się strzelać i da się takie kopnięcie przeżyć.
Pozdrawiam!
Strzelam z 1777 AN IX. Ladunki stosuję epokowe, tj. 12 gram prochu. Jako że kurdupel jestem, broń casami mnie przestawia do tyłu. Po wystrzeleniu 20 ladunków znacznie boli ramię i co ciekawe, policzek mam opuchnięty. no i szczęka boli. Nie tylko ja tak mam, ale i koledzy. Wychodzi na to, że broń kopie do tyłu, ale i do góry. W minimalnym stopniu, ale energicznie.
-
- Posty: 24
- Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 17:51
- Moja broń:
I po ci się tak męczyć.Ja sypię do Brown Bessa 5g i na celność i przyjemność strzelania nie narzekam.A mam kaliber .75.Do twojego pedersoli zaleca 4.5g a max 6.5g.Remington pisze:Strzelam z 1777 AN IX. Ladunki stosuję epokowe, tj. 12 gram prochu. Jako że kurdupel jestem, broń casami mnie przestawia do tyłu. Po wystrzeleniu 20 ladunków znacznie boli ramię i co ciekawe, policzek mam opuchnięty. no i szczęka boli. Nie tylko ja tak mam, ale i koledzy. Wychodzi na to, że broń kopie do tyłu, ale i do góry. W minimalnym stopniu, ale energicznie.
http://www.davide-pedersoli.com/pdf/Bla ... rLoads.pdf
Dobrze jest dać solidną uszczelniającą przybitkę.Nie trzeba sypać kilogramów prochu do lufy.
A swoją drogą to twardziel jesteś.12 g no, no...
- Mincerz
- Stary bywalec
- Posty: 762
- Rejestracja: czw 26.paź.2006 - 00:25
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Dużo.Remington pisze:Strzelam z 1777 AN IX. Ladunki stosuję epokowe, tj. 12 gram prochu. Jako że kurdupel jestem, broń casami mnie przestawia do tyłu. Po wystrzeleniu 20 ladunków znacznie boli ramię i co ciekawe, policzek mam opuchnięty. no i szczęka boli. Nie tylko ja tak mam, ale i koledzy. Wychodzi na to, że broń kopie do tyłu, ale i do góry. W minimalnym stopniu, ale energicznie.
Ja w papierowych patronach mam około 9,5 gram. Wzór pochodzi z jednej ze stron francuskich (koszerne). Po zasypaniu panewki zostaje jakieś 8,5 gram. Taki sam patron bez kuli to jakieś 13-14 gram.
Ale nawet te około 9 gram daje niezłego kopa.
Ostatnio zmieniony pt 15.gru.2006 - 15:37 przez Mincerz, łącznie zmieniany 1 raz.
- Mincerz
- Stary bywalec
- Posty: 762
- Rejestracja: czw 26.paź.2006 - 00:25
- Lokalizacja: Warszawa
- Moja broń:
Pierwszy raz słyszę, że odtwórstwo, ruch historyczny to jakieś męczarnie..Remington pisze:Niestety jestem skazany na takie męczarnie. zajmuję się rekonstrukcją munduru, oporządzenia i wszystkiego ze szczegółami, w tym naważek prochowych. fakt kolbę mam źle profilowaną (za niską), stąd problemy z celowaniem i bólem szczęki.
Dla mnie nie byłoby radochy jakby coś zmienić. To sięganie do ładownicy i odgryzanie końca patronu to połowa zabawy. Albo i więcej. Wraz z tym, że będzie trochę boleć. Co prawda okres napoleoński to tylko (dla mnie) broń strzelecka bez dodatków munduru ale inne epoki to całkiem inna zabawa.
Ćwiczyć i już. A będzie lepiej.
Na stronie z której mam wzór patronu jest info, że jest to zgodne z epoką i regulaminem francuskim. Dlatego dziwne, że u mnie wchodzi ok. 10 gram a u Ciebie 12.