Pobojczyki - czemu drewniane ?
-
- Posty: 27
- Rejestracja: pt 20.paź.2006 - 15:29
- Lokalizacja: Wrocław
- Moja broń:
-
- Posty: 27
- Rejestracja: pt 20.paź.2006 - 15:29
- Lokalizacja: Wrocław
- Moja broń:
Oprócz pobojczyka w całości drewnianego (przycięty kijek od serso) mam pobojczyk z pręta aluminiowego ze starterem i młoteczkiem w jednym, co mi dorobił i ofiarował kolega-czarnoprochowiec. I wszystko pięknie, bo przyrząd nader funkcjonalny i bardzo mnie cieszy, tylko się zastanawiam, czy to aluminium jakoś nie zadrapie lufy? Ale chyba nie, bo bardziej miękkie od np. mosiądzu, szeroko stosowanego w wyciorach, jagach i pobojczykach właśnie. Zresztą jaga też mi dorobił aluminiowego, takich mam przyjaznych kolegów. Żeby nie wyjść na darmozjada, to mu się zrewanżowałem kulami słowackimi z firmy Jozef Mongel do navika .36, podobno b. dobrymi.
Ja zrobiłem sobie mosiężny pobojczyk. Nie chciałem nadwyrężać, narażać na złamanie oryginalnego. Ten użytkowy jest dłuższy od oryginalnego, i ma wymienną końcówkę. Jest pobojczykiem, ale może być trzpieniem do rozwiercania kuli i grajcarem po wymianie końcówek. Bał bym się, czy drewniany trzpień oryginalnego pobojczyka wytrzyma nawiercanie grajcarem.
Druga cecha mosiądzu, która mnie skłoniła do użycia go w pobojczyku to ciężar- lepiej mi się nim kule dobija.
Mosiądz raczej nie powinien uszkodzić stali, ale na wszelki wypadek nałożyłem na pobojczyk termokurczliwą- miękką koszulkę.
Pozdrawiam,
Piotr.
Druga cecha mosiądzu, która mnie skłoniła do użycia go w pobojczyku to ciężar- lepiej mi się nim kule dobija.
Mosiądz raczej nie powinien uszkodzić stali, ale na wszelki wypadek nałożyłem na pobojczyk termokurczliwą- miękką koszulkę.
Pozdrawiam,
Piotr.
Oczywiście, że to ostateczność. Raz tylko zapomniałem prochu nasypać przed wbiciem kuli, ale poradziłem sobie na miejscu odkręcając kominek i sypiąc proch do brandki. Po odpaleniu kapiszona kula została popchnięta ok 30 mm. Podsypałem więcej prochu pod kulę, dobiłem ją i poleciała.....
Ten grajcarek, który sobie zrobiłem też jest bezpieczny dla lufy- ma tą samą warstwę miękkiego tworzywa sztucznego jak pobojczyk.
Pozdrawiam,
Piotr.
Ten grajcarek, który sobie zrobiłem też jest bezpieczny dla lufy- ma tą samą warstwę miękkiego tworzywa sztucznego jak pobojczyk.
Pozdrawiam,
Piotr.
Warstwa miękkiego tworzywa gdzieś się musi skończyć, bo ma wystawać grajcarowy wkręt stalowy do kuli. Ale zgadzamy się, że grajcar to tylko awaryjne urządzenie. Mnie też dobrze posłużyło wsypanie prochu w brandkę i kulę wypchnęło. Z emocji człek robi różne rzeczy - ostatnio, czyszcząc lufę na strzelnicy po kilkunastu strzałach wyciorem oczko, nie zadzierzgnąłem w rzeczone "oczko" szmaty, tylko ją popchnąłem i ona oczywiście została w lufie, a wtedy grajcarkiem, i tylko nim, dało się ją łatwo wyciągnąć.
Wiesz nie zgłębiałem tematu, ALE dawne dubeltówki miały byc z założenia wszechstronne.............. wiec pakowano srut ( najczećiej) ale też kule (odpowiednik strzelań z "bremeki"
ale po zaołowieniu lufy ... taka kulka.. potrafiła sie zaklinowac,,,,, to jednao, drugie to przybitki po zawilgoceniu prochu nie dały się wyciągnac... i może dlatego grajcar był przydatny...
z opisów polowań nie wynika, ale sma w swojej stareńkiej jednorurce podczas deszcu miałem "niewypał" a przybitka trzymała jak
więc co? grajcar...
ale po zaołowieniu lufy ... taka kulka.. potrafiła sie zaklinowac,,,,, to jednao, drugie to przybitki po zawilgoceniu prochu nie dały się wyciągnac... i może dlatego grajcar był przydatny...
z opisów polowań nie wynika, ale sma w swojej stareńkiej jednorurce podczas deszcu miałem "niewypał" a przybitka trzymała jak

więc co? grajcar...