Po pierwsze zaznaczam, że sam mam małe umiejętności, dlatego proszę nie traktować wszystkiego co piszę jako wyroczni. Po drugie zakup kita na pewno nie jest dla każdego i należy go dobrze przemyśleć. Po trzecie najważniejszy jest dobór zestawu do posiadanych przez siebie umiejętności, narzędzi i czasu, który możemy przeznaczyć na jego budowę.
Sam Pirate Pistol Kit jest to stosunkowo prosty zestaw, który nie wymaga bardzo dużo czasu i pracy. Po rozpakowaniu pierwszą czynnością było zorientowanie się, co jest co i gdzie być powinno. Lufa i zamek są z polerowanej stali i nie wymagają oksydowania. W lufie konieczne było poszerzenie wszystkich czterech otworów montażu na jaskółczy ogon (muszka, szczerbinka oraz dwa uchwyty, przez który mają przechodzić kliny łączące lufę i łoże). Całość wykonałem malutkim trójkątnym pilnikiem do metalu, co zajęło mi z dwie godzinki. Następnie kontynuowałem montaż wstępny. Osada drewniana wymagała kilku poprawek otworów na śruby oraz otworu, w którym montujemy zamek. Okazało się też, że musiałem znacznie skrócić cztery śruby, gdyż były za długie. Najtrudniejszym jednak momentem całego procesu było wymierzenie i wywiercenie dwóch otworów na kliny – trzeba wiercić jednocześnie przez drewno i metal. Nie ukrywam, że robiłem to z duszą na ramieniu. Gdybym się pomylił o kilka mm, to wszystko mogłem zepsuć. Na szczęście się udało. Dalej pozostało już tylko wykończenie. Wszystkie części mosiężne wymagały polerowania wełną stalową. Osadę i drewniany pobojczyk należało solidnie przeszlifować papierem ściernym (zaczynałem 240, stopniowo przechodziłem na drobniejszy, aż zakończyłem 1000). Następnie olejowałem drewno. Początkowo nałożyłem cztery warstwy oleju w kolorze „palisander”, który nabyłem w Castoramie (po każdej warstwie była przerwa przynajmniej jednej doby). Drewno nabrało ładnego koloru, ale okazało się, że kolor delikatnie schodzi. Dlatego na całość nałożyłem jeszcze dwie warstwy oleju lnianego, co rozwiązało problem. Na koniec został już tylko montaż końcowy i test, który odbył się wczoraj na strzelnicy

Generalnie jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego. Jedyną wadą jest pobojczyk, a właściwie sprężyna pobojczyka, która jest źle wygięta. Pobojczyk siedzi przez to jakby go przyklejono. Dla mnie to jednak nie wada, bo i tak do ładowania używam mosiężny, a w innych pistoletach oryginalne często wysuwają się podczas strzelania. Zastanawiam się tylko czy nie nałożyć na drewno jeszcze wosku. Natomiast co do zalet, to zamek bardzo dobrze krzesze iskry, a lufa posiada wkręcany otwór zapałowy.