A więc tak.
Skończyłem na tym, że poleciałem do łazienki ukończyć czyszczenie.
Cóż... nie skończyło się to dobrze.
Nie wspomniałem jeszcze o tym, że ok. 15 cm od korony lufy było w lufie "coś".
Jakiś pierścień o grubości ok. 1mm z czegoś... Widziałem to świecąc sporządzonym z diody i kabelków ustrojstwem.
No ale czyściłem. Niestety za którymś razem na "oczko" założyłem za dużo szmaty i... to właśnie dziadostwo nie pozwoliło już owej szmacie powrócić na światło dzienne.
Niestety szarpnięcie wyciora (żona trzymała giwerę) skończyło się tak, że drut "oczka" pozostał w lufie wraz ze szmatą szczelnie ją korkującą.
Nie pomogły wiertła, haczyki i inne podejścia. Natrułem głowy paru doświadczonym kolegom.
Umówiłem się i pojechałem na strzelnicę z jednym miejscowym znajomym. Mieli mieć grajcar... niestety ktoś go podwędził ze strzelnicy.
Starali się mi wykręcić korek - al ten jest ponoć zgrzany z warkoczem więc nic z tego.
Stanęło na wykręceniu brandki.
Później próbowałem toto odstrzelić - dopchnąłem więc do końca lufy. Podsypałem z ćwierć grama, kapiszon i... nic. Drugi, trzeci - nic.
Nie wiem czemu nie odpaliło... ominek i brandka drożne...
Cóż, wykręciłem brandkę, wysypałem proszek...
Udało się przy pomocy małych i dość cienkich zakrzywionych szczypiec (Bogu dzięki że kupiłem kiedyś takowe) wyciągnąłem to wszystko przez brandkę
Przeczyściłem lufę ile się dało. Po paru dniach przyszła kolej na usunięcie tego paskudztwa z lufy w celu pełnego jej udrożnienia.
Szczotka mosiężna na nic, próby rozdrapania tego jakimś długim śrubokrętem - tak samo
Przypuszczałem że może to być ołów. Wskazywały też na to jakieś niewielkie deformacje po zadziałaniu śrubokrętem.
Poczytałem tu i tam - ocet i H2O2 w proporcji 50/50 ponoć odoławiają.
No tak. Ale to było GRUBE

Ile miałbym czekać? Miesiąc aż rozpuści?
Gdzieś też o CIFie poczytałem. Namoczyłem więc w nim szmatkę i na prowizorycznym "oczku" z drutu wetknąłem właśnie w to miejsce.
Po jakichś 15-20 minutach spróbowałem inną, suchą szmatką... WYSZŁO !!!
Taki kolejny prezent z za zachodniej granicy:
OŁÓW
OŁÓW1
No tak... jeszcze jedno: przy okazji udało mi się złamać pobojczyk
Wiem, że one są raczej ozdobne i do takiej funkcji się nadal nadaje, ale... szkoda
No nic - za uzyskanymi radami kupię w Castoramie metrowy mosiężny pręt, dorobię jakąś rączkę, na drugim końcu też coś sklecę i będzie niezniszczalny pobojczyk.
Przy okazji dowiedziałem się że w Castoramie są również mosiężne rurki fi zewn. 8mm (wewn. 7mm). To by się nadawało na lejek do prochu...

Tylko z czego zrobić sam LEJEK. Jakaś blaszka mosiężna bądź miedziana, wyciąć i zlutować
Nit mam tylko pomysłu skąd blaszka
No tak i jeszcze... jakiś "futerał" by się przydał żeby sąsiedzi nie dostali zawału jak będę do auta wynosił...
Najlepiej jakaś skrzynka... tylko gdzie takie długie dostać?
