Korzystając z urlopu i pamiętając praktyczny pokaz Andrzeja ze Świecia postanowiłem rozebrać i dogłębnie oczyścić bebechy mojego Navika.
Oto
ZABRUDZENIA WNĘTRZA
po kilku wystrzelanych bębnach !!!
KUREK I ŚWITA
W środku był też jeden zmielony kapiszon
Sprężynki i cyngiel na których widać było drobne ślady korozji wrzuciłem na kilka dni do pojemniczka z odrdzewiaczem.
Kurek oraz koniec lufy (chodziło o nalot na zaczepie pobojczyka na którym był nalot niemożliwy do starcia szmatką z odrdzewiaczem) wylądowały na 2 dni w najlepszym odrdzewiaczy dostępnym w każdym spożywczaku czyli... Coca-Coli
Nie zawiódł mnie ów specyfik z tym, że... dokładnie również usunął delikatną złotawą (nie rdzawą) patynę na zewnętrznej części lufy

Wcale tego nie chciałem.. ale pewnie niedługo wróci do normy. Za to DOKŁADNIE usunął cały nalot o którym wyżej. I to bez działania szmatką
Zależało mi bardzo na usunięciu zanieczyszczeń z "zapuszczonego" mosiądzu.
Tu doskonały okazał się... sok z cytryny!!!

Plus dużo pracy szmatką / pałeczkami do uszu.
Zabrudzenia usunięte w 90% a delikatna patyna pozostała - tak właśnie chciałem - bo nie miałem zamiaru wyświechtać na połysk szkieletu.
Przy okazji zauważyłem drobną szczelinę (napęknięcie?)
FOTO1
FOTO2
Troszkę mnie to zaniepokoiło ale myślę, że wobec pozostałej dużej powierzchni łączenia z "dołem" szkieletu nie powinno to niczym grozić ?
Po wszystkim oczywiście przesmarowałem drobiazgi odwodnionym odrdzewiaczem oraz gdzieniegdzie smarem grafitowym (z braku pod ręką woskowego specyfiku również oś bębna

) i skręciłem alles zussamen do kupy
Wszystko działa znowu więc jestem zadowolony
